WARUNKI
* HARRY *
Tego już jest za wiele. Co oni
sobie myślą?
- Tak więc… Widzimy w naszym gronie cztery nowe osoby. W
naszym Gangu panują surowe zasady jeżeli łamiesz zostaniesz ukarany. To był
pierwsza. Druga to posłuszeństwo, nie tylko do zasad ale do mnie… - Spojrzałem
znacząco na nowych. – Następna to wykonywać rozkazy bez szemrania i od dzisiaj
wprowadzam też nowe. Dotyczyć one będą przede wszystkim relacji miedzy
związkami. Każda obecna tu dziewczyna ma nas szanować. Nas mówię o części
męskiej. Nie wolno podważyć jej naszego zdania, ani wtrącać się do spraw, o
których nie powinny wiedzieć. Odbieram im też prawo do samowolnego odzywania
się w naszej obecności. Możecie tylko wtedy kiedy na to wyraźnie pozwolimy. Macie
robić tylko to co my chcemy i tylko kiedy my chcemy. O wszystko się pytać. My
decydujemy o tym gdzie chodzicie, w co się ubieracie itd. Dotarło?! – Chciałem
sprawdzić czy tak.
Chłopaki mi odpowiedzieli, a dziewczyny pokiwały głowami. –
Widzę, że uważnie słuchacie. Dobrze więc przejdziemy dalej. Dla nowych….
Musicie wiedzieć, że jeśli wstępujecie do Gangu automatycznie poddajecie się
pod moją kontrolę. Musicie się z tym liczyć. Zamieszkacie tutaj aby nie było
takiego czegoś jak dzisiaj, że na was musimy czekać lub umawiać się na to
spotkanie. Każda para ma swój oddzielny pokój. Teraz tak… Louis ty jesteś z
Julie więc macie razem pokój tak jak Zayn i Eve, Liam i Camille, Annabel jest
ze mną. Christopher? – Zapytałem chłopaka. Zacisnął szczękę i syknął.
- Sue…
- Świetnie więc Horanowi zostaje Aileen. Więcej pokoi nie ma
więc jak coś nie pasi możecie spać na kanapie… kto gotuje i sprząta ustalamy na
bieżąco. Christopher pojedź do was do domu spakuj rzeczy Annabel i swoje.
Przyjedziesz tu najpóźniej na 18.30, jasne? – Spojrzałem na niego znacząco.
- Tak… - Powiedział nadal mając zaciśniętą szczękę.
Wkurza mnie tym.
- No to jedziesz, czy jeszcze raz powtórzyć? – Zaczynałem na
powrót tracić cierpliwość.
- Już, a co z Annabel? – Zapytał ostro. Tak chcesz się bawić?
- Ruda? Zostaje ze mną… - Popatrzyłam na Małą, a ją
przeszedł dreszcz.
- Christopher jedź, kobiety wynocha na górę! Czy wszyscy
dzisiaj czegoś najedli?! – Spojrzałem na grupę kumpli.
- Harry wrzuć na luz… - Poprosiła Eve.
Tylko dlaczego łamie moje zasady? Uderzyłem ją w policzek, a
jej głowa odchyliła się od uderzenia.
- Jakim prawem?! – Krzyknął Malik.
- Mógłbym ją zapytać o to samo! – Krzyknąłem na nią.
Chciałem dać jej jeszcze raz, ale pod strzał uderzenia wbiegła Annabel. O
cholera!
- Annabel! Nic Ci nie jest?! Dlaczego to zrobiłaś?! – Nie
wiedziałem jak opanować złość. Miałem ochotę coś rozpierniczyć. Uderzenie było
tak mocne, że uderzyła o ścianę i osunęła się na podłogę.
- Kochanie powiedz coś! Cokolwiek! – Zacząłem panikować.
Miała zamknięte oczy i ledwo co oddychała.
- Jesteś nic nie wart. Bijesz kobiety, a tak nie postępuje
mężczyzna. Nie dziw się, że nie chcę być z tobą… - Ledwo to powiedziała i
zaczęła się podnosić. Szlag!
* ANNABEL *
To nie tak że nie chce z nim być,
bo bije. Nie chcę z nim być, bo mam Nialla. Podniosłam się i zobaczyłam jak
Niall tuli i całuje Aileen. Tego było już za dużo. Ból był nie do wytrzymania.
Nie czułam nóg. Stanęłam, ale zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Nie
widziałam już nic, ale słyszałam podniesione głosy.
- Coś ty narobił…?! - To chyba Sue.
- Sama tego chciała. Mogła nie wchodzić mi pod rękę. –
Tłumaczył się twardo Styles.
- Mogłeś przyhamować i nie bić Eve! – Krzyknął Zayn.
Poczułam silne ręce oplatające moje ciało.
- Liam zanieś ją do naszego pokoju… - To Camille.
- Zaraz tam przyjdę z Julie tylko oddam Haremu to co mu się
należy… - Powiedział ostro Louis.
- Obawiam się, że trzeba jechać na pogotowie… - Czyli Liam
jest głową rodziny. - Ona ledwo oddycha. – Albo lekarzem.
Dobra to sprawdź co trzeba robić ja idę pomóc Malikowi.
Chłopak przycisnął mnie bardziej do siebie i wszedł na
schody. Nie niósł mnie długo, bo po chwili leżałam na miękkim łóżku.
Christopher! On czuje to co ja. Jezu on jechał na motorze!
Próbowałam coś powiedzieć. Moje powieki był bardzo ciężkie,
a oczy piekły od łez.
- Li… am… - Ych, miało wyjść Liam.
- Odpocznij Ana. Spokojnie już nic Ci nie grozi. Harry
będzie miał za swoje. Jesteśmy okrutni ale to już przesadził. Mamy zasady, o
których nie możecie wiedzieć. Znaczy przynajmniej ty i reszta dziewczyn. Nie
będzie tak źle. Nie masz nic złamane.
- Chris… - Nadal próbowałam mu powiedzieć o bracie.
- Pojechał. Mała leż. – Nawet nie wiedziałam, że się
podnoszę.
- Jedź… za… nim! – Nie mogłam powiedzieć normalnego zdania
przez napływające łzy. – Weź… samo… chód… Błagam! Jedź! – Niech do niego to
dotrze!
- Mała jemu nic się nie stało… - Nie wiedział o co chodzi.
- Li… ni… dener… mnie… - Nie mogłam już mówić. – Jedź!
Proszę! Zrobi… wszy…stko! – Nosz człowieku nie dobijaj!
- Dobrze pojadę, ale nie widzę sensu. – Powiedział łagodnie.
Wyciągnęłam telefon i mu go podałam, a on wyszedł.
- Zaraz ktoś do ciebie przyjdzie. Obiecuję… - Powiedział
cicho.
Nie leżałam sama długo. Z dołu było słychać odgłosy kłótni i
bójki, ale nit byle jakiej. No ładnie. Podsumowując. Wstąpiłam do Gangu. Mój
chłopak mnie rzucił. Zostałam pobita za kogo innego, ale zrobiłam to świadomie.
I prawdopodobnie skazałam na śmiertelny wypadek Chrisa… Genialnie nie?
Zapowiada się wesoło…