czwartek, 1 czerwca 2017

DWADZIEŚCIA PIĘĆ

PRZEPROWADZKA

* LIAM *

            Nie widziałem najmniejszego sensu jechać za nim, ale Annabel coś chciała mi przekazać. Coś ważnego. No cóż może bliźniaki już tak mają?
Wziąłem samochód odpaliłem i zadzwoniłem pod numer Chrisa. Nie odbierał. Może coś w tym jest? Zadzwoniłem do Daniela.
- Cześć, Annabel. Co jest? – Usłyszałem głęboki głos w słuchawce.
- Um… Dobry wieczór. Nazywam się Liam Payne. Dzwonię z telefonu Any. Czy Christopher dotarł do domu? – Spojrzałem na zegarek. 17.03 powinien już być.
- Nie. – Odparł Daniel.
- Dobrze… w takim razie czy mógłby mi pan podać adres, na który mam się kierować aby go znaleźć? Wyjechał ze spotkania, ponieważ musi spakować rzeczy aby się przeprowadzić. Zamieszkają w dom z Gangiem.
- Oczywiście. Rozumiem już podaję… ********.
- Jeżeli przyjedzie do domu proszę powiedzieć aby na mnie zaczekał.
- Jasne przekaże.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
No to mamy problem. Jechałem pod podany adres i rozglądałem się na boki. Zauważyłem motor, ale nie był on ani przewrócony, ani potrącony. Bak też miał pełny, jak się okazało gdy wysiadłem z samochodu. Podszedłem w głąb lasu i tam dopiero znalazłem Chrisa, który leżał prawie nie oddychając na ściółce.
- Christopher! – Zawołałem.
- Li? Co ty tutaj robisz? – Był zły.
- Annabel poprosiła abym pojechał za tobą. – Tłumaczyłem się.
- To co Ci tak długo zajęło?
- Musiałem ją do kupy pozbierać, bo przyjęła uderzenie dla Eve od Styles.
- To dlatego… - Powiedział cicho.
- Co mówiłeś? – Nie rozumiałem go.
- Nic, nic. Jak się czuje.
- Jak wychodziłem z pokoju to ledwo mówiła, a oczu to w ogóle nie otwierała. Nie mogła oddychać tak jak ty teraz. Co Ci się stało?
- Yyy… Astma. – Rzucił szybko. Za szybko.
- Jasne. Nie chcesz to nie mów.
- Dzięki, bo trudno byłoby mi to wytłumaczyć.
- Haha, ok.
Wziąłem go pod rękę i wyprowadziłem z lasu. Kurcze kawał byka z tego chłopaka.
- Masz wodę? – Zapytał.
- Tak. Już Ci daję. – Zacząłem szukać w schowku jakiejś butelki. – Trzymaj. – Rzuciłem w jego stronę puszkę z napojem.
- Dzięki, życie mi ratujesz…
- Ha, no bez przesady.
- Jasne…
- Chodź jedziemy po wasze ubrania zostało nam niewiele czas, a dojazd od was troszkę zajmuje.
- Ychm, lecim na Szczecin.
- Nie zrozumiałem nic oprócz ychm.
- Takie powiedzonko.
- A okay.
Podróż minęła nam przyjemnie. Nie było już żadnych niepokojących spraw. Fajny z niego gość.
Gdy zajeżdżaliśmy pod Dom Gangu zapytał.
- Co Harry jest zdolny zrobić Annabel?
- Szczerze mówiąc to wszystko. Nie chcę nic mówić, ale on nie ma ograniczeń. Zawsze mówiła mu to Kate, ale jak zginęła w jednej z akcji… to było dawno nikt do tego nie wraca
… był bardzo zrozpaczony. Teraz po śmierci Bruna zasady dyktowała mu Aileen, ale jej serce podbił chyba Niall. – Gdy to usłyszał zacisnął szczęki i pięści. Weszliśmy do garażu. – Co tak reagujesz?
- Niall jest… był chłopakiem Annabel. – Wyszeptał.
- No to się porobiło… - Nie wiedziałem co powiedzieć.
- A żebyś wiedział…
Weszliśmy do domu i w salonie zastaliśmy jedną wielką kłótnię. Christopher postawił walizki w przedpokoju i ruszył biegiem do kręgu bijących się. Dorwał Harryego, złapał go za kark i podniósł do góry przyciskając do ściany. Jego stopy nie dotykały wykładziny. Wow.
- Coś ty jej zrobił?! – Wykrzyczał mu w twarz Chris.
- Ja nic. – Powiedział niewinne. – Sama się pchała pod kierunek napaści.
- Zrobiła to by ją ratować. – No tak powiedz mu jeszcze, że wiesz to ode mnie i będziemy mieć śliwkę pod okiem wszyscy pięcioro.
- Nie musiała. – Odparł beznamiętnie.
- A ty nie musiałeś bić Eve. Zamieńmy się. Ja będę tobą, a ty ofiarą, która sobie wybrałeś. Słuchaj nie podobasz mi się to masz wpierdol. – Dał mu w twarz, aż chrupnęło. Auć?
Zadawał mu cios za ciosem i chyba nie maił zamiaru przerwać.
- Christopher… - Jego ręka zatrzymała się w pół drogi na spotkanie z nosem Harryego, kiedy usłyszeliśmy szept Annabel.
- Ana… - Christophera już chyba przestał obchodzić Harry bo podbiegł…. Dosłownie prawie się na niej nie zatrzymał i porwał w ramiona siostrę.
- Jezu jak dobrze, że nic Ci nie jest.
- Tak się o ciebie bałam. – Powiedział w oczach mając łzy.
- Nie trzeba było…
- Wysłałam za tobą Liama…
- Zdążył w sam raz…
- Jakie to słodkie… - Powiedział z udawana słodyczą Harry.
- Jeszcze Ci mało?! – Zapytał Chris i rzucił się na niego z powrotem.

czwartek, 25 maja 2017

DWADZIEŚCIA CZTERY

WARUNKI


* HARRY *

Tego już jest za wiele. Co oni sobie myślą?
- Tak więc… Widzimy w naszym gronie cztery nowe osoby. W naszym Gangu panują surowe zasady jeżeli łamiesz zostaniesz ukarany. To był pierwsza. Druga to posłuszeństwo, nie tylko do zasad ale do mnie… - Spojrzałem znacząco na nowych. – Następna to wykonywać rozkazy bez szemrania i od dzisiaj wprowadzam też nowe. Dotyczyć one będą przede wszystkim relacji miedzy związkami. Każda obecna tu dziewczyna ma nas szanować. Nas mówię o części męskiej. Nie wolno podważyć jej naszego zdania, ani wtrącać się do spraw, o których nie powinny wiedzieć. Odbieram im też prawo do samowolnego odzywania się w naszej obecności. Możecie tylko wtedy kiedy na to wyraźnie pozwolimy. Macie robić tylko to co my chcemy i tylko kiedy my chcemy. O wszystko się pytać. My decydujemy o tym gdzie chodzicie, w co się ubieracie itd. Dotarło?! – Chciałem sprawdzić czy tak.
Chłopaki mi odpowiedzieli, a dziewczyny pokiwały głowami. – Widzę, że uważnie słuchacie. Dobrze więc przejdziemy dalej. Dla nowych…. Musicie wiedzieć, że jeśli wstępujecie do Gangu automatycznie poddajecie się pod moją kontrolę. Musicie się z tym liczyć. Zamieszkacie tutaj aby nie było takiego czegoś jak dzisiaj, że na was musimy czekać lub umawiać się na to spotkanie. Każda para ma swój oddzielny pokój. Teraz tak… Louis ty jesteś z Julie więc macie razem pokój tak jak Zayn i Eve, Liam i Camille, Annabel jest ze mną. Christopher? – Zapytałem chłopaka. Zacisnął szczękę i syknął.
- Sue…
- Świetnie więc Horanowi zostaje Aileen. Więcej pokoi nie ma więc jak coś nie pasi możecie spać na kanapie… kto gotuje i sprząta ustalamy na bieżąco. Christopher pojedź do was do domu spakuj rzeczy Annabel i swoje. Przyjedziesz tu najpóźniej na 18.30, jasne? – Spojrzałem na niego znacząco.
- Tak… - Powiedział nadal mając zaciśniętą szczękę.
Wkurza mnie tym.
- No to jedziesz, czy jeszcze raz powtórzyć? – Zaczynałem na powrót tracić cierpliwość.
- Już, a co z Annabel? – Zapytał ostro. Tak chcesz się bawić?
- Ruda? Zostaje ze mną… - Popatrzyłam na Małą, a ją przeszedł dreszcz.
- Christopher jedź, kobiety wynocha na górę! Czy wszyscy dzisiaj czegoś najedli?! – Spojrzałem na grupę kumpli.
- Harry wrzuć na luz… - Poprosiła Eve.
Tylko dlaczego łamie moje zasady? Uderzyłem ją w policzek, a jej głowa odchyliła się od uderzenia.
- Jakim prawem?! – Krzyknął Malik.
- Mógłbym ją zapytać o to samo! – Krzyknąłem na nią. Chciałem dać jej jeszcze raz, ale pod strzał uderzenia wbiegła Annabel. O cholera!
- Annabel! Nic Ci nie jest?! Dlaczego to zrobiłaś?! – Nie wiedziałem jak opanować złość. Miałem ochotę coś rozpierniczyć. Uderzenie było tak mocne, że uderzyła o ścianę i osunęła się na podłogę.
- Kochanie powiedz coś! Cokolwiek! – Zacząłem panikować. Miała zamknięte oczy i ledwo co oddychała.
- Jesteś nic nie wart. Bijesz kobiety, a tak nie postępuje mężczyzna. Nie dziw się, że nie chcę być z tobą… - Ledwo to powiedziała i zaczęła się podnosić. Szlag!

* ANNABEL *

To nie tak że nie chce z nim być, bo bije. Nie chcę z nim być, bo mam Nialla. Podniosłam się i zobaczyłam jak Niall tuli i całuje Aileen. Tego było już za dużo. Ból był nie do wytrzymania. Nie czułam nóg. Stanęłam, ale zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Nie widziałam już nic, ale słyszałam podniesione głosy.
- Coś ty narobił…?! - To chyba Sue.
- Sama tego chciała. Mogła nie wchodzić mi pod rękę. – Tłumaczył się twardo Styles.
- Mogłeś przyhamować i nie bić Eve! – Krzyknął Zayn.
Poczułam silne ręce oplatające moje ciało.
- Liam zanieś ją do naszego pokoju… - To Camille.
- Zaraz tam przyjdę z Julie tylko oddam Haremu to co mu się należy… - Powiedział ostro Louis.
- Obawiam się, że trzeba jechać na pogotowie… - Czyli Liam jest głową rodziny. - Ona ledwo oddycha. – Albo lekarzem.
Dobra to sprawdź co trzeba robić ja idę pomóc Malikowi.
Chłopak przycisnął mnie bardziej do siebie i wszedł na schody. Nie niósł mnie długo, bo po chwili leżałam na miękkim łóżku.
Christopher! On czuje to co ja. Jezu on jechał na motorze!
Próbowałam coś powiedzieć. Moje powieki był bardzo ciężkie, a oczy piekły od łez.
- Li… am… - Ych, miało wyjść Liam.
- Odpocznij Ana. Spokojnie już nic Ci nie grozi. Harry będzie miał za swoje. Jesteśmy okrutni ale to już przesadził. Mamy zasady, o których nie możecie wiedzieć. Znaczy przynajmniej ty i reszta dziewczyn. Nie będzie tak źle. Nie masz nic złamane.
- Chris… - Nadal próbowałam mu powiedzieć o bracie.
- Pojechał. Mała leż. – Nawet nie wiedziałam, że się podnoszę.
- Jedź… za… nim! – Nie mogłam powiedzieć normalnego zdania przez napływające łzy. – Weź… samo… chód… Błagam! Jedź! – Niech do niego to dotrze!
- Mała jemu nic się nie stało… - Nie wiedział o co chodzi.
- Li… ni… dener… mnie… - Nie mogłam już mówić. – Jedź! Proszę! Zrobi… wszy…stko! – Nosz człowieku nie dobijaj!
- Dobrze pojadę, ale nie widzę sensu. – Powiedział łagodnie.
Wyciągnęłam telefon i mu go podałam, a on wyszedł.
- Zaraz ktoś do ciebie przyjdzie. Obiecuję… - Powiedział cicho.
Nie leżałam sama długo. Z dołu było słychać odgłosy kłótni i bójki, ale nit byle jakiej. No ładnie. Podsumowując. Wstąpiłam do Gangu. Mój chłopak mnie rzucił. Zostałam pobita za kogo innego, ale zrobiłam to świadomie. I prawdopodobnie skazałam na śmiertelny wypadek Chrisa… Genialnie nie? Zapowiada się wesoło…

sobota, 27 czerwca 2015

DWADZIEŚCIA TRZY

GANG

* CHRISTOPHER *

Gdy dojechaliśmy… zatkało mnie. Po prostu mnie zatkało. Willa jak z jakiegoś amerykańskiego filmu „ Jak zostać najbogatszym człowiekiem na Ziemi”. To jest Pałac, a nie dom. Zatrzymałem się przed bramą i zadzwoniłem domofonem.
- Halo? – To chyba Aileen
- To my… Christopher i Annabel.
- Dobrze, że już jesteście. Harry się niecierpliwił. – Powiedziała i otworzyła bramę oraz garaż.
Zobaczyłem tam pięć motorów i trochę więcej samochodów. Kurna ale chata. Pomogłem zsiąść Anie i sam zeskoczyłem z tego cudeńka. Poszliśmy na górę do reszty i to co zobaczyłem, mnie i ucieszyło i przeraziło. Sue i Niall. Spojrzałem na Ane. Też nie mogła w to uwierzyć. W salonie pojawił się Styles, a Ana bardziej wtuliła się w moje ramię. Było tam głośno bardzo.
- O nasi goście już jak widzę są. – Harry podał mi rękę, którą uścisnąłem. – Annabel przywitaj się ze mną… - Powiedział do Małej. Schowała twarz w moim ramieniu.
- Harry, błagam… - Zacząłem, ale mi przerwał.
- To nie ty marz błagać! Tylko Ona! – Wkurzył się. Uwolniłem z uścisku Annabel i dałem jej znak, aby do niego podeszła.

* ANNABEL *

Chyba Ci się coś pomyliło. Nigdy!
- To nie ty masz błagać! Tylko Ona! – Wskazał na mnie ręką. Jego oczy zrobiły się ciemne. Bardzo ciemne. Zdenerwował się. Christopher poluźnił uścisk i kiwnął głową na chłopaka.
Nie! Błagam! Proszę! „Nie posłuchałam go. Pobił mnie.” Przez głowę przelatywały mi historie dziewczyn. Ja nie chcę. Zostaw mnie!
- Annabel jeżeli sama przyjdziesz, nie będzie bolało… - Powiedział z zaciśniętymi zębami.
Stanęłam przed nim. Nie wiedziałam co się teraz wydarzy. Kontem oka widziałam jak Christopher podchodzi z zaciśniętą szczęką i pięściami do Nialla. Przytulił Sue i już się nie odwrócił do mnie i Styles. Czy o to Radzie chodziło? Mam być tak z Harrym.
Chłopak jest ode mnie wyższy o jakieś dwie i pół głowy. Silny co potwierdza jego wysportowana sylwetka. Sprawia to, że jeszcze bardziej się go boję.
Podniósł swoją rękę do mojej tworzy i złapał moją brodę. Zmusił abym na niego spojrzała.
- Taka piękna i taka nieposłuszna. – Powiedział zbliżając twarz do mojej twarzy.
- Proszę Cię… Zostaw… - Wyszeptałam ledwie słyszalnie.
- Nie… - Powiedział twardo. – Nigdy.
Był coraz bliżej. Cofnęłam się o krok. Uśmiechnął się, ale zaraz jego mina zmieniła się na wściekłą. Automatyczne oddaliłam się jeszcze bardziej, ale na drodze stanęła mi ściana. Zbliżył się jeszcze bardziej niż przedtem tak, że przyciskał mnie do zimniej i gładkiej powierzchni.
Zbliżył usta do mojego ucha.
- I tak będziesz moja… - Wyszeptał z jadem w głoście. – Czy tego chcesz czy nie…
Chciałam go błagać aby przestał, odsunął się, ale przeszkodziły mi w tym jego usta. Całował mnie. Nie delikatnie, tylko brutalnie. To było obrzydliwe. Nie miał zamiaru przestać. Nie oddałam pocałunku. Wiem, że będę tego żałować. Całował mnie dalej. Sam utorował sobie drogę, nie pytając czy może. Miałam tego dość położyłam mu ręce na klatce piersiowej i próbowałam odepchnąć, ale nie mogłam go ruszyć. Starał się wejść językiem do moich ust, ale mu na to nie pozwoliłam. Zaczęłam się wyrywać. Złapał moje nadgarstki i przycisnął do ściany nad głową. Przycisnął mnie bardziej do niej bardziej. Brakowało mi już powietrza. Czy ona może już się ode mnie odczepić?! Całował coraz bardziej zachłannie i brutalnie. Poddałam się. Po prostu oddałam pocałunek. Uśmiechnął się i już tak nie napierał. Całował delikatniej i spokojniej. Stałam z założonymi rękami za głowę i całowałam bandytę.
Przerwał, aby zaczerpnąć powietrza i jeszcze raz złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- No i nie było tak źle. Tak mam być przez ciebie witany! Zrozumiałaś?! - Podniósł głos rozkazując.
- Tak… - Spuściłam głowę i wyszeptałam to bardzo cicho.
- Od dziś jesteś moja. – Powiedział i złapał mnie za rękę ciągnąc na kanapę.

* NIALL *

Jak on tak może. Ja wiedziałem, że jest taki ale, że aż tak? Jeszcze chwila i nie wytrzymam. Nie miałem jej tego za złe, bo wiem jakie ma zadanie i na czym teraz stoimy.
- Od dziś jesteś moja. – Powiedział Harry i złapał za rękę Ane, ciągnąc na kanapę. Usiadła zaraz za nim, ale jak najdalej. Styles spojrzał na nią wzrokiem jakby ją chciał zabić.
- Maleńka, chyba się nie zrozumieliśmy… - Powiedział niby łagodnie Harry.
Spojrzała na niego oczami pełnymi łez.
- Jesteś moja. Masz się mnie słuchać, robić to co ja chcę i kiedy ja chcę! Czy teraz rozumiesz?! – On długo nie wytrzyma.
- Więc co teraz mam zrobić? – Zapytała cicho.
Nie odpowiedział. Dał jej w twarz. Uderzył ją tak mocno, że padła na podłogę i nie miała siły się podnieść.
Wszyscy siedzieli niewzruszeni na swoich miejscach w absolutnej ciszy.
Jednak coś się takiego stało. Jak Annabel dostała od Harryego, to Christopher się skrzywił tak jakby to on dostał. Później złapał się za kolano i miał twardą z bólu minę.
- Wystarczy Styles! – Krzyknął Christopher.
- Ty…? – Zapytał z kpiną. – Będziesz mi rozkazywał?! – Podniósł głos.
- Będę Ci posłuszny, ale jak ty będziesz szanował Annabel. Mówisz, że jest twoja? Okay… Bierz ją, ale szanuj. Ja nie chciałbym żeby moja kobieta wyglądała jak szmata do podłogi. – Powiedział nie przerywając z potęgą w głosie.
- Yyy… - Zamruczał szef naszego gangu. Chyba nie wiedział co powiedzieć.
Christopher się zaśmiał pod nosem, podchodząc do siostry wciąż leżącej na wykładzinie. Podniósł ją i pocałował w czółko. Objął, a potem usiadł razem z nią na kanapie. Styles staną w samym środku tego kręgu ustawionego z kanap. Dał znak mi i Sue, abyśmy usiedli i zaczął przemowę…

czwartek, 30 kwietnia 2015

DWADZIEŚCIA DWA

PRZYGOTOWANIA


* DANIEL *

Całe pięć czy sześć godzin nie mam chłopaka na oku, a na dzień dobry dowiaduję się, że mój podopieczny już się w coś wpakował.
Weszliśmy do domu i rozsiedliśmy się w salonie.
- A więc… Christopher o co chodzi? – Zapytałem chłopaka, bo mu się chyba nie paliło do tej rozmowy.
Spojrzałem przelotnie na Annabel i znów na Chrisa… zaraz… dlaczego ona jest bledsza od ściany? Ja wiem, że one nie były dawno odmalowywane, ale to już przesada.
- Dzisiaj na przerwie przyczepił się do mnie Louis. Chciałam się jak najszybciej ulotnić, ale pojawił się Harry… - Zaczęła niepewnie Ana.
- I co było dalej? – Dopytywałem się.
Mała spojrzała oczami pełnymi łez na brata.
- Po dzwonku zatrzymał mnie wychowawca prosząc o numer kontaktowy i adres zamieszkania… Tak swoja drogą gdzie to właściwie jest? – Podał mi kartkę, która jak myślę dał mu Styles.
- Kontynuuj… - Powiedziałem nawet na nią nie spoglądając. – Jakoś się wymigałem od odpowiedzi i gdy wyszedłem zobaczyłem… Zobaczyłem jak Harry obściskuje Ane. Powiedziałem, żeby ją pościł. Zaczął się targować. Obiecałem, że wstąpię do jego Gangu. Zgodził się. Annabel zabrały gdzieś dziewczyny, a Styles uświadomił mi mój błąd. – Spojrzał na siostrę. – Wstępując do Gangu oddajesz się pod władzę Harryemu. Mają tak taką zasadę, że jeśli już do nich dołączysz… - Jego wypowiedz przerwał cichy szept Annabel.
-… to twoje rodzeństwo też automatyczne w nim jest…
- Annabel tak strasznie cię przepraszam… - Chris uklęknął przed siostrą. – Ja nie wiem jak to…
- Odkręcić? – Dokończyłem za niego.
- Tak… - Wyszeptał.
- Tego nie da się odkręcić. Jedynym wyjściem rozwiązania umowy to śmierć samego siebie lub rodzeństwa. Jestem z ciebie dumny, że tak postąpiłeś. Jednak muszę spytać. Co chciałeś osiągnąć wstępując do tego Gangu? – Byłem ciekaw co odpowie.
- Myślałem, że jak już w nim będę to Annabel będzie miała łatwiej wykonać zadanie. Po pierwsze to chciałem żeby ją puścił i zostawił w spokoju… - Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Taką odpowiedz chciałem usłyszeć. – Oznajmiłem uśmiechając się pociesznie. – Musicie wiedzieć, że nie są oni taką zwykłą bandą dzieciaków. Są najbardziej niebezpiecznym gangiem w Anglii i z tego co wiem to w Nowym Yorku zaczynają się ich obawiać. Pierwsza sprawa to tak… yyy myślę, że dzisiaj się wami zajmą także przygotujcie się na najgorsze. – To ostatnie zdanie powiedziałem już bardzo cicho. Annabel bardziej wtuliła się w siedzącego już Christophera. – Macie czarne ubrania? – Pokiwali na raz głowami. – To się szykujcie, bo do 16 zostało niewiele czasu.
- Jasne. – Wstali z kanapy i poszli w kierunku schodów. Christopher się odwrócił i wyszeptał:
- Dzięki Daniel. – Będą ludzie z tego chłopaka tylko, żeby się im udało.

* CHRISTOPHER *

Poszliśmy na górę i weszliśmy do mojego pokoju. Ana powędrowała do garderoby i po chwili wróciła niosąc w rękach czarne rzeczy. Położyła je na łóżku i przygryzła wargę. Denerwuje się. To jest pewniak.
- Już? Mam się w to ubrać? – Zapytałem żeby się upewnić.
- Tak… - Odpowiedziała jak zwykle szeptem.
- No dobra… - Wziąłem ubrania, przytuliłem i pocałowałem w czoło siostrę. – Dziękuje… - Wszedłem do łazienki.
Kurcze muszę przyznać, ze moja siostra ma gust. Czarne, obcisłe rurki i do tego również obcisła koszula, tego samego koloru, z podwiniętym rękawem ¾. Myślę, że chyba mogę tak iść. Wyszedłem z pomieszczenia i spojrzałem na siostrę.
- Ej, Mała… - Powiedziałem cicho do niej podchodząc.
- Nom… - Zamruczała.
- Teraz twoja kolej… - Wziąłem ja na ręce i powędrowałem do pokoju obok.
Posadziłem ja na łóżku, a sam wparowałem do jej królestwa ubrań. Kurcze jak na kobietę to ona ma za mało butów… przydałoby się jej jeszcze trochę bluzek, spodni i jeszcze czegoś nie będę wymieniać. Wspominałem już o butach?
Podszedłem do półki z dżinsami i wybrałem najbardziej czarne… Czy ona się w to zmieści? Nie wierzę, że mam aż taką drobną siostrę. Spojrzałem na półkę z górną odzieżą. … Lepiej, żeby ona sobie bluzkę wybrała.
- Anna mam tu spodnie, a bluzkę to musisz sobie sama wybrać, bo jak dla mineto masz tu za duży wybór. Jaką wolisz czarną, obcisłą koszulę czy czarną, obcisłą koszulę? – Pokazałem obie sztuki.
Zaśmiała się. Bingo! O to chodziło.
- Wybieram czarną, obcisłą koszulę z rękawem ¾. – Uśmiechnęła się niewinnie.
Ma szczęście, że powiedziała długość rękawa, bo bym zgłupiał.
Odebrała ode mnie rzeczy i poszła się przebrać. Ale będę miał guzików do rozpinania!
Jak już wyszła to mnie zatkało.
- Jaki cudem, sposobem zmieściłaś się w te portki? – Zapytałem zdziwiony.
- Normalnie, są bardzo wygodne. – Odpowiedziała patrząc się na siebie.
- Tak i wyglądasz w nich se…
- Nie kończ! – Przerwała mi. – Nie chcę tak wyglądać!
- Mała jak nie to się przebierz, ale ostrzegam Styles da Ci gorsze. – No nie żeby coś, ale rozmawialiśmy o tym.
Zeszliśmy na dół i zastaliśmy Daniela w garażu.
- O Chris dobrze, że już jesteście. Na stole macie komórki… wiecie po co, nie? – Nie czekał na odpowiedź. – Zapisałem wam tam te numery i swój oraz wasze nawzajem. Christopher w twoim na GPS masz zapisany ten adres, nie chcę wiedzieć gdzie to jest. Będę miał później przez to problemy. Trafisz bo jest on dokładny. Ładowarki macie w pokoju Chrisa… A jeszcze jedno… Twoja panienka… - Wskazał na Chrisa. - … czeka na zewnątrz. – Spojrzeliśmy po sobie z Aną. Wzięliśmy telefony i wyszliśmy przed garaż.
To co tam zobaczyłem… nie mogłem uwierzyć.
- Najnowszy model. Silnik działa jak marzenie. Masz prawko. – Podał mi dokumenty i kluczyki do motoru.
- Serio? Kupiłeś mi motor?
- Musisz go mieć… Przyda Ci się nie raz no i już nie będę musiał was podwozić ani odwozić ze szkoły, nie? – Marnie mu szło to tłumaczenie się. – Jeszcze samochód, ale dowiozą go jutro.
- Jej dzięki. Nie spodziewałem się. – Nie wiedziałem jak mu dziękować.
- Podziękowania będziesz składał później. Zostało wam niewiele czasu. Jedzcie. – Rozkazał.
Wsiadłem na to cacko i podałem rękę Małej. Wyciągnęła drżącą dłoń i podeszła bliżej.
- Nie bój się… Nic się nie stanie. – Zapewniałem ją.
              Wsiadła i objęła mnie w pasie. Wyszukałem w aplikacji adres gdzie mam dojechać i ruszyłem. Ana z każdą minutę trzymała się mnie mocniej. Musieliśmy przejechać cały Londyn i wyjechać poza jego granice. Nie wiem czy zdążymy. Nie mam ochoty na bójkę. Chociaż z drugiej strony chętnie obiłbym buźkę Harryemu.

~o~
Miłego czytania! Dziękuję, że jesteście, czekacie cierpliwie, a przede wszystkim o rady i poprawki co do pisania. :)

czwartek, 5 marca 2015

DWADZIEŚCIA JEDEN

ZABEZPIECZENIA

* CHRISTOPHER *

I jak ja mam jej to powiedzieć?
Normalnie…
Łatwo mówić…
No, prosto z mostu.
Przecież ona mi na zawał zejdzie.
Nie zejdzie… powiesz: „Ej siostra, zbieraj się, jedziemy na spotkanie Gangu”.
Skąd ty to możesz wiedzieć?
Nie będzie tak źle…
Masz rację… będzie jeszcze gorzej.
Z drugiej strony nie ja gadam sam do siebie.
Wiesz, że czasem trzeba pogadać z kimś inteligentnym, nie?
- Christopher, coś ty taki zamyślony?
- Nie wiem jak powiedzieć o tym wszystkim Annabel… - Odpowiedziałem szczerze Zaynowi.
- O czym i komu powiedzieć? – Do rozmowy brutalnie wtrącił się Louis.
- Christopher cyka się powiedzieć Rudej co zrobił…
- A co zrobił? – Kurna. Następny. Czy oni w ogóle wiedzą co to prywatna rozmowa? Muszę to uświadomić Liamowi.
- No dołączył do Gangu, nie?- Zapytał z sarkazmem Zayn. Przynajmniej jeden kapujący.
- Co w tym złego? – Zapytali równocześnie Louis i Liam.
- Wy chyba nie rozumiecie powagi sytuacji. – Poddałem się.
- Nie… - Odpowiedzieli wszyscy chórem.
- Powiedzcie mi… Jakim cudem jesteście najbardziej znanym Gangiem w Anglii i pewnie nie tylko tu, którego boją się nawet goście z FBI?
- Normalnie… - Odpowiedział Harry, który stał za moimi plecami. – Znamy się na rzeczy. Wiemy jak sprawić, aby wszyscy się nas bali, a no i jesteśmy lepsi od tych tam co powiedziałeś. Mądrzejsi, sprawniejsi, sprytniejsi i szybsi. Jesteśmy nie do wykrycia. Te marne sprzęty co ma policja są niczym w porównaniu do… - Cała czwórka stanęła przede mną i dyskretnie wyciągnęła zza pasków broń. - …tego cudeńka.
Otoczyli mnie ze wszystkich stroni wcisnęli za mój pas również mały rewolwer.
- Nie zgub go… - Ostrzegł Styles. – Wieczorem dostaniesz lepszy i pamiętaj jeżeli przyjdziesz bez Annabel, będzie z nią źle…
             Wszyscy odeszli ode mnie nie oglądając się za siebie. Myślą, że mnie wystraszą… głupki. Jedyne czego się teraz boję to, to że on skrzywdzi Annabel.
            Wyszedłem ze szkoły, po skończonych lekcjach i udałem się do samochodu Daniela.
- Cześć wszystkim… - Powiedziałem pogodnie.
- Hejka Christopher… Annabel już wypytałem jak w szkole teraz ciebie chce usłyszeć… - Popatrzył się w lusterko, aby mnie zobaczyć.
- Yyy… no właśnie o tym chciałbym porozmawiać, ale to w domu. Jedźm… - Nie skończyłem, bo Harry z ekipom zajechali drogę motorami.
- Wybaczcie, - pójdę sprawdzić o co chodzi… - Powiedział Daniel.
- Nie… to do mnie… - Ana złapała mnie za ramię. – Nie bój się zaraz wrócę.
Wysiadłem z samochodu i podszedłem do Gangu.
- Jesteście punktualnie i ubrani na czarno. Spraw sobie motor, ale nie zabawkę. Masz… - Rzucił w moim kierunku kartkę. – Jest tam adres i numery telefonów… Zapiszcie je sobie i kartkę spalcie… - Urwał. – Christopher bądź… z nią. – Wskazał na Annabel w samochodzie.
- Jasne… - Powiedziałem twardo.
- Będą z Ciebie ludzie… - Uśmiechnął się zwycięsko i odjechał z obstawą.
             Otworzyłem zgięty kawałek papieru, na którym były koślawe litery z danymi.
No dobra…
Koło mnie pojawił się samochód Daniela.
- Wsiadaj młody. – Zrobiłem jak kazał. – O tym chciałeś ze mną… - Zaciął się i spojrzał przepraszająco na Annabel. - …z nami porozmawiać? – Poprawił się.
- Tak… - Wyszeptałem cicho.
             Złapałem za rękę Ane. Wtuliła się we mnie i teraz oboje wpatrywaliśmy się w skrawek papieru.

* ANNABEL *

Jezu, Matko, Duchu Święty, Aniele Boży… Co ja wygaduję? Nie ma takiego…
Wpatrywałam się w skrawek papieru, na którym były napisane koślawe litery i cyfry. Popatrzyłam się na brata. Wpatrywał się mnie błagalnym i przepraszającym spojrzeniem. Jestem przerażona.
Co my tam będziemy robić?... To jest złe pytanie… Co się robi w takim Gangu?
My… kraść, napadać, podkładać ładunki i podpalać wszystko i wszędzie?
Czy my wyglądamy na takich? No może Chris tak on i bez czarnych ubrań wygląda na gangstera. W białym większość młodych Aniołów omijało go z daleka.
A ja? Ruda, mała, wszystkiego bojąca się dziewczyna, którą chce mieć szef tego całego bagna, w które się wpakowałam.
I ja mam byś z nim blisko? Nie ma mowy! Wymyślę coś innego.
Jakoś muszę wykonać zadanie…
A przede wszystkim nie mogę zawieść brata. Będę miała z tego niemałe kłopoty…

* CHRISTOPHER *


Niech ja go dorwę. Nie pozwolę Annabel być z nim blisko. Nie ma mowy. Wymyślę co innego. Wszystko, ale nie to. Mowy nie ma. 
~*~

PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU. TRUDNO WYROBIĆ Z NAUKA I OBOWIĄZKAMI, A JESZCZE CHCIAŁABYM MIEĆ CZAS DLA SIEBIE... WYBACZYCIE?

poniedziałek, 8 grudnia 2014

DWADZIEŚCIA

CENNE INFORMACJE


* LOUIS *

Nie lubię fizyki. Jestem w niej dobry, bo była mi potrzebna do wyścigów, ale proszę was takie bzdety. Jeżeli chodzi o Annabel no to jest sztuka godna uwagi. Zostawiam ją Harryemu. Od razu ja sobie zaklepał, a teraz jak jej braciszek wstąpił do Gangu ona musi przyjeżdżać razem z nim, bo ona też musi do niego należeć. Tak jak Julie i Camille. Nie miały wyjścia. Zapragnąłem mieć Julie dla siebie więc wstąpiła do Gangu, a co za tym idzie i Camille. Siostra błagała ją, aby zrezygnowały, ale ja mam swoje uroki i nie pozwoliłem na to mojej dziewczynie. Tak jak Liam nie pozwolił na to Camille…
- … Panie Tomilson. – Ktoś coś mówił? – Może mi pan odpowiedzieć nie obrażę się.
- A jakie było pytanie? – Zobaczymy czy się nauczycielka dzisiaj wyspała.
- Już je powiedziałam… - Oznajmiała.
- No to chyba nie usłyszałem… - Rozsiadłem się wygodnie, a ręce założyłem za głowę.
- No to trzeba uważać… - Słodko się uśmiechnęła, po czym wróciła do lekcji.
Łatwo wyjść z opresji w tej szkole…


* ANNABEL *

Byle do dzwonka, do dzwonka, dzw… Dzwonek!!!
Poderwałam się z miejsca i szybko ruszyłam przez korytarz. Gdzie to ja mam następna lekcję? Wf? No nie. Dobra to się trzeba wrócić. Odwróciłam się i zderzyłam z czyimś torsem. No na serio? Znowu? Spojrzałam w górę i zobaczyłam wysokiego bruneta o brązowych oczach. Jego nie znam…
- Jezu, strasznie Cię przepraszam. Ja nie chciałam… - Przerwał mi uśmiechając się i machnął ręką, abym się przymknęła.
- Po pierwsze to nie Jezu bo jeszcze na niego nie awansowałem, a po drugie to nie twoja wina mogłem bardziej uważać… To ja Cię przepraszam. – Aaa dobra.
- Jestem Annabel. – Zaczęłam się drapać po szyi… trochę niezręcznie…
- No skoro tak mówisz to tak musi być. Nazywam się Robert. Gdzie się tak śpieszyłaś?
- Yyy, na wf.
- To w ogóle inną stronę. Jesteś tu nowa prawda?
- Tak chodzę do 2b.
- Tak samo jak ja… - Że jak?
- Ale nie było Cię na wychowawczej i fizyce…
- Tak nie było mnie. Nie wpisał mi nieobecności? To dobrze. – Nie czekał na moją odpowiedz. – Byłem u lekarza, a teraz chodź na wf, bo się spóźnimy. – Wskazał mi ręka kierunek. Jako jedyny mnie nie dotykał. I dzięki mu za to.
Szliśmy przez korytarz, a z naprzeciwka biegł mój brat.
- Christopher… - Wyszeptałam.
- Kto? – Zapytał Robert.
- Annabel… - Jeszcze chwila, a mój brat wyhamowałby na mnie. – Tu jesteś…
- Jestem… Christopher poznaj Roberta chodzi z nami do klasy. Robert to Christopher mój bliźniaczy brat. – Podali sobie ręce.
- Serio jesteście bliźniakami? – Chyba nie mógł uwierzyć.
- Tak… - Odpowiedzieliśmy równo. Po czym Christopher porwał mnie w ramiona. Tu się czuje najbezpieczniej.
- Dobra chodzicie się przeprać… - Ruszył w kierunku, z którego przybiegł mój brat.
- Co mówimy jak zauważą tatuaże. – Zapytałam.
- No raczej, że zauważą. Mówmy, że to na szesnaste urodziny od Daniela. Okay?
- Okay… - Nie, nie zgodzę się z tym.
- Chodźmy… - Powiedział. – Annabel… - Urwał.
- Tak…? - Zachęciłam go.
- Ja przepraszam… - Po co?
- Za co? – Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Musimy porozmawiać w domu razem z Danielem, ale to Ci się nie spodoba. – Powiedział cicho.
- No dobra. Yyy wiesz gdzie są może dziewczyny muszę się ich o coś zapytać… - I to szybko.
- O co? – Wydawał się zdziwiony.
- No pomyśl, gdzie ja się mogłabym przebrać. – Ale se brata dobrałam.
- Jak dla mnie mogłabyś przede mną, ale jesteśmy w miejscu publicznym więc stwierdzam, że musisz znaleźć szatnię.
- Brawo, jestem z Ciebie dumna. – Tylko mu jeszcze zaklaskać.
- Wiesz nie musisz, ale jak chcesz. A jeżeli chodzi o szatnię to mamy koło siebie. O tam.
- Dzięki braciszku. – Pobiegłam tam nie zatrzymując się. Byle mnie Styles nie zauważył, proszę!
Wpadłam do pomieszczenia gdzie były tylko dziewczyny, które już znam.
- Gdzie reszta? – Zapytałam cicho.
- Jaka reszta? – Odpowiedziały pytaniem wszystkie na raz.
- No dziewczyny z klasy, nie?
- Nie ma nas więcej. – Powiedziała Julia.
- Aaa, no to jestem ostatnia. – Ale dałam ciała.
- Będziesz dzisiaj na zebraniu Gangu, nie? – Zapytała Eve.
- Zebraniu Gangu? O co wam chodzi? – Czy ja o czymś nie wiem?
- Christopher wstąpił do Gangu by cię ratować, ale nie wiedział o przepisie jaki u nas panuje.
- Przepisie? – Chciałam, żeby Aileen kontynuowała.
- Gdy wstępujesz do naszego stowarzyszenia, a masz rodzeństwo ono też automatyczne w nim jest …
Nie, błagam nie!
- Ana, dobrze się czujesz? Strasznie jakoś zbladłaś… - Camille chyba nie nadążała, albo dla nich to normalna kolej rzeczy.
- Nie jest ok. Co się ta robi? Na tym zebraniu? – Muszę wiedzieć na co mam się przygotować.
- Harry jest jego przywódca jak już pewnie zauważyłaś… - Powiedziała Aileen. – Zazwyczaj mówi nam o kolejnych akcjach i wyścigach. – Jak ona może to mówić tak swobodnie?! – Ale dzisiaj to chyba szykuje się imprezka… - Imprezka?!
- No będzie bal, że łał…- Eve już chyba nie mogła się doczekać…
- A Kochana uważaj na Harryego… - Ostrzegła mnie Julia. – Myślę, że ma Cię na oku… a raczej tak jest… - Dodała ciszej.
- No co ty nie powiesz? – Zapytała jeszcze ciszej.
- To przyjdziesz nie? - Upewniła się Aileen.
- Mam wyjście?
- Tak… ale gorzko tego pożałujesz. Harry nie lubi gdy ktoś się nie słucha. – Ostrzegła Camille.
- Jak znalazłyście się w Gangu? – Próbowałam się czegoś dowiedzieć jednoczesne przebierając się na wf.
- Zakochałam się w Louisie, a żeby z nim być musiałam do niego wstąpić, co jednocześnie skutkuje pojawieniem się w nim Camille.. – Zaczęła Julie.
- Byłam przeciwna tej całej akcji tak jak Ty, i pożałowałam tego. – Camille zdjęła bluzkę pokazując mi bliznę na całej długości pleców. – Po tym co zrobił mi Styles już się nie sprzeciwiałam, nie miałam odwagi. Raz spróbowałam, pobił mnie… Bardzo. – Zobaczyłam w jej oczach ten strach, a co najważniejsze ból. – Gdyby nie Liam, nie wiem co by się stało. Uratował mnie, ochronił, a ja się w nim zakochałam. Tak jak on we mnie…
- Mnie znaleźli na ulicy. Tydzień przez szesnastymi urodzinami uciekłam z domu. Przyjęli mnie do siebie. Była im za to wdzięczna. Najbardziej Zaynowi. – Zaczęła Eve. – Resztę historii możesz się już domyślić… - Lekko się uśmiechnęła. – …Zaczęli mieć nade mną władzę. Kazali kraść i zabijać. Nie podobało mi się to… Próbowałam uciec. Napisałam list do Zayna, że postanowiłam znów uciec, tym razem od nich. Wyznałam w nim, że się zakochałam. Poszedł za mną. Znalazł mnie i powiedział mi, że tez mnie kocha. Jednak znalazł nas Harry. Odmówiliśmy posłuszeństwa i tez skończyłam tak jak dziewczyny. Zostałam brutalnie pobita. Zayn też… Już nigdy się mu nie postawiłam. – Eve spojrzała na mnie oczami tamtej dziewczyny. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc tylko otworzyłam usta i z powrotem je zamknęłam. – W Gangu byłam pierwsza. – Zakończyła z szerokim uśmiechem.
- Aileen powiesz Annabel swoja historię czy nie chcesz? – Spytała Julie.
- Wy jej powiedzcie… - Poleciła drżącym głosem.
- Aileen miała brata. Zaciągnął długi u Harryego… - Zaczęła niepewnie Camille.
- Miał wyjście… - Dziewczyna chyba zdecydowała się mówić sama. – Wstąpić do Gangu spłacając dług lub… oddać mnie, bo tego chciał Harry. Bruno wybrał Gang. Chciał mnie chronić… - Dokończyła sama.
- Gdzie on jest? Jeżeli mogę wiedzieć nie mu… - Przerwałam mi machnięciem ręki.
- Masz prawo to wiedzieć… - Uśmiechnęła się krzywo. – Zginał podczas akcji tego lata… - Urwała i pociągnęła nosem.
- Nie musisz mówić… - Zapewniałam.
- Ale chcę… czas najwyższy abyście wszystkie poznały prawdę… - Spojrzała przepraszająco na pozostałe dziewczyny. – Bruno zmarł na rekach Stylesa. Przed śmiercią kazał przyrzec Harryemu, że się mną zaopiekuje. Obiecał mu. Przyrzekł. Miałam wybór zgodnie z regulaminem. Mogłam odejść. Być wolną. Nie pozwolił i na to. Powiedział, ze obietnic nie łamie i zajmie się mną jak powiedział Brunowi. – Oznajmiła Aileen a po jej policzku popłynęła łza.
- Ja przepraszam… nie wiedz… - Nie miała pojęcia.
- Nie wiedziałaś, bo skąd mogłaś. – Uśmiechnęła się promiennie. – Dopóki nie znajdę chłopaka będę żerować na Stylesie więc jak coś to przychodzicie do mnie. Mam praktycznie wszystko… oprócz brata… - Zakończyła i wszystkie wyszłyśmy na lekcję, gdy zadzwonił dzwonek…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

WAŻNE

Przepraszam, że tak długo nie pojawiał się rozdział, ale mam usprawiedliwienie. Wybaczcie mi proszę, mnie i mojemu drugiemu ja, za złe samopoczucie przez większy czas w roku. Z przykrością informuję, że nie będę w stanie dodawać rozdziałów regularnie, co można zauważyć przez ostatni czas. Nie zawieszam bloga, po prostu będę dodawać rzadziej. Przepraszam i dziękuję za dalsze czytanie tego... opowiadania?
Do następnego!

środa, 19 listopada 2014

DZIEWIĘTNAŚCIE

POMOC

* NIALL *

Minęło może z trzy dni, a ja mam wrażenie, że nie widziałem jej wieczność. Lidia to fajna laska ale nie aż tak. Dużo Aniołów się nią interesuje, ale akurat nie ja. Tak jak obiecałem tak zrobiłem. Opiekuję się nią. Staram się być wyrozumiały, jeżeli w ogóle w moim przypadku to jest możliwe… Codziennie w nocy… Jezu jak to głupio brzmi… ale wiecie o co chodzi nie? Każdej nocy przynajmniej wieczorem i jak świata to przyglądam się im. Jest wystraszona, ale cieszę się, że ma Chrisa.
- Niall… - Usłyszałem za sobą Małą.
- No… - Odkąd nie widuje Any ograniczam się tylko do tego.
- Dostałeś list… - Że jak?
- Od kogo? – Pewnie od Oscara. Ech nie mam ochoty na spotkania z artystą. Pewnie chodzi o tę rzeźbę.
- Od… Rady… - Co!?
- Rady?! – Wstałem jednym machnięciem skrzydeł i nie patrzą gdzie idę ruszyłem po obłoku.
Tak trochę mi nie wyszło bo zaraz leżałem na chmurze, przygniatając Lidię.
- O rany… przepraszam Cię. – Ale dałem ciała.
- Nic nie szkodzi… - Sprytnie się spode mnie wy turlała i podała list. – Otwórz. – Rozkazała.
Tak też zrobiłem.

                        Gwiazdo Polarna,
            Wielka Rada ma przyjemność – Taka to przyjemność, że łał… - poinformować Cię o zarządzeniu, które ustaliła dzisiaj rano. – Szybcy są. – W związku z wydarzeniami, które rozegrały się na Ziemi i dotyczą Bliźniaczych Aniołów, postanowiliśmy, a mamy do tego prawo, – No nie żeby coś, ale wam wolno praktycznie wszystko jeżeli znajdziecie dobry pretekst… - że razem z Sue – Po pełnym imieniu tak nie łaska? – zejdziecie na Ziemię, aby im pomóc. – Że ja schodzę na Ziemię?! Jupi? –Razem z Anielicą staw się w Pałacu nim słońce zacznie górować. – Ej, ale takie wskazówki to do Annabel ona się na tym zna nie ja, a zresztą jak nagłówek wskazuje ja jestem Gwiazdą Polarną, a nie Wschodem Słońca. Znam się na Fazach Księżyca, nie na wędrówce kuli gazowej. – Nie spóźnijcie się to ważne.
Pozdrowienia przesyła… - A one takie są serdeczne, że wow.
                                                                                              WIELKA RADA

- No i co? – Zapytała Lidii.
- Wygląda na to, że przejmiesz moje obowiązki. Lecimy do Pałacu Mała, ale najpierw musimy znaleźć Sue…
- Kogo?
- No tak przecież was nie przedstawiłem… - Ale klapa…
- Niall o czym ty mówisz?
- O przyjaciółce, choć wszystko Ci powiem. – Obraliśmy kierunek na obłok Sue i wszystko jej powiedziałem.
Gdy dolecieliśmy, Anielica siedziała tak jak Annabel i wpatrywała się w siną dal i jeszcze nie wiadomo gdzie.
- Ej, Sue… - Zagadałem siadając obok niej.
- Cześć Niall. – Odpowiedziała beznamiętnie.
- No wiesz ja do ciebie ładnie, a ty z kwaśna miną, Uśmiech poproszę. – Kąciki jej ust powędrowały ku górze.
- Przepraszam, co Cię do mnie sprowadza? – Ona jak zwykle rzeczowa.
- List… - Podałem jej kawałek papieru… bo na koperty to ich nie stać!
- „Gwiazdo Polarna, Wielka Rada ma przyjemność poinformować Cię o zarządzeniu, które ustaliła dzisiaj rano.  W związku z wydarzeniami, które rozegrały się na Ziemi i dotyczą Bliźniaczych Aniołów, postanowiliśmy, a mamy do tego prawo, że razem z Sue zejdziecie na Ziemię, aby im pomóc. Razem z Anielicą staw się w Pałacu nim słońce zacznie górować. Nie spóźnijcie się to ważne. Pozdrowienia przesyła… WIELKA RADA” – Skończyła czytać i otworzyła usta ze zdziwienia. – Naprawdę?! Schodzimy na Ziemię?! – Chyba to do niej nie dotarło.
- Taak… - Przedłużyłem samogłoskę.
- Aaaaaa… - Jest w tym lepsza.
Rzuciła mi się na szyję i zaczęła podskakiwać na siedząco. Wow, ale ona ma parę w rękach.
- Kiedy mamy się tam stawić…? – Spojrzała na kartkę. – O cholerka… Spóźnimy się.
Dopiero teraz zauważyła, że za nami stoi Lidii.
- O cześć! Miło mi! – Krzyknęła.
- Sue, czy tu się szaleju najadłaś? – Spytałem niepewnie, żeby nie oberwać od niej skrzydłem.
- Nie! – Krzyknęła mi do ucha i zaczęła biegać wokół mnie, śmiejąc się wniebogłosy…
- No… to… mamy problem… - Powiedziałem do Lidii. Uśmiechnęła się jeszcze bardziej i znów wpatrywała się w Sue wyglądającą na narąbaną.
Rzuciłem się na nią, przewracając Anielicę, ale tym razem specjalnie. Spojrzała się na mnie nie dowierzając i znów zaczęła się śmiać.
- Wiesz, że im dłużej się z tobą będę taczać po chmurze to możemy nie zdążyć na fazę spadania gwiazd? – mam nadzieje, że zrozumie. Opamiętała się w jednej sekundzie odepchnęła mnie od siebie i zaczęła lecieć w kierunku Pałacu. Ona jest niesamowita.
Dałem znak Lidii, że lecimy i tak dotarliśmy przed Wielką Radę.
- Gwiazdo Polarna… Sue… - Co im się stało? Powiedział moją kwestię i mi się ukłonił! Podmienili Radę, czy jak?!
- Wielka Rado… - Zrobiłem to samo, no bo jak inaczej?
- Waszym zadaniem jest wstąpić do gangu Harryego Stylesa i pomóc Naszym Aniołkom. – Powiedział na dzień dobry Arcady.
- Lecz pamiętajcie nie możecie wykonać nic innego jak tylko pomóc się zbliżyć Annabel do tego człowieka… - Raphael spojrzał znacząco na mnie.
- Ale jak to zbliżyć…? Nie rozumiem?
- Ona musi być z nim blisko… - Powiedział Marcus tonem niezdolnym do podważenia. – Rozumiesz Niallu? – Zapytał.
Czy im się coś pomyliło? Najpierw mi się ukłonił. Teraz mów mi po imieniu. Kim jesteście i co zrobiliście z Wielką Radą?!
- Ubrania macie w tamtej komnacie, ale poczekajcie jeszcze chwilę. – Podeszli do nas i położyli na naszych ciałach ręce.
Moje skrzydła zaczęły promieniować i zmniejszać się, aż całkiem zniknęły w ciele, a zamiast nich pojawił się tatuaż. Nieźle.
- Teraz możecie iść jak już się przebierzecie przyjdzie do was Luke i zaprowadzi na Ziemię. – Powiedział Arcady.
- Lidio zostań tutaj, przejmiesz wszystkie obowiązki Gwiazdy Polarnej, aż do odwołania. – Marcus zaczął chyba górować nad resztą członków Rządu.
Jak powiedzieli tak zrobiliśmy. Przebraliśmy się i przyszedł do nas Luke. Zabrał nas na Ziemię i przeszliśmy tam małe szkolenie, Aby nie wyglądać i zachowywać się na idiotów.
Pojechaliśmy także do Klubu Styles'a, aby dołączyć do Gangu. W poniedziałek mamy spotkanie…