czwartek, 1 czerwca 2017

DWADZIEŚCIA PIĘĆ

PRZEPROWADZKA

* LIAM *

            Nie widziałem najmniejszego sensu jechać za nim, ale Annabel coś chciała mi przekazać. Coś ważnego. No cóż może bliźniaki już tak mają?
Wziąłem samochód odpaliłem i zadzwoniłem pod numer Chrisa. Nie odbierał. Może coś w tym jest? Zadzwoniłem do Daniela.
- Cześć, Annabel. Co jest? – Usłyszałem głęboki głos w słuchawce.
- Um… Dobry wieczór. Nazywam się Liam Payne. Dzwonię z telefonu Any. Czy Christopher dotarł do domu? – Spojrzałem na zegarek. 17.03 powinien już być.
- Nie. – Odparł Daniel.
- Dobrze… w takim razie czy mógłby mi pan podać adres, na który mam się kierować aby go znaleźć? Wyjechał ze spotkania, ponieważ musi spakować rzeczy aby się przeprowadzić. Zamieszkają w dom z Gangiem.
- Oczywiście. Rozumiem już podaję… ********.
- Jeżeli przyjedzie do domu proszę powiedzieć aby na mnie zaczekał.
- Jasne przekaże.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
No to mamy problem. Jechałem pod podany adres i rozglądałem się na boki. Zauważyłem motor, ale nie był on ani przewrócony, ani potrącony. Bak też miał pełny, jak się okazało gdy wysiadłem z samochodu. Podszedłem w głąb lasu i tam dopiero znalazłem Chrisa, który leżał prawie nie oddychając na ściółce.
- Christopher! – Zawołałem.
- Li? Co ty tutaj robisz? – Był zły.
- Annabel poprosiła abym pojechał za tobą. – Tłumaczyłem się.
- To co Ci tak długo zajęło?
- Musiałem ją do kupy pozbierać, bo przyjęła uderzenie dla Eve od Styles.
- To dlatego… - Powiedział cicho.
- Co mówiłeś? – Nie rozumiałem go.
- Nic, nic. Jak się czuje.
- Jak wychodziłem z pokoju to ledwo mówiła, a oczu to w ogóle nie otwierała. Nie mogła oddychać tak jak ty teraz. Co Ci się stało?
- Yyy… Astma. – Rzucił szybko. Za szybko.
- Jasne. Nie chcesz to nie mów.
- Dzięki, bo trudno byłoby mi to wytłumaczyć.
- Haha, ok.
Wziąłem go pod rękę i wyprowadziłem z lasu. Kurcze kawał byka z tego chłopaka.
- Masz wodę? – Zapytał.
- Tak. Już Ci daję. – Zacząłem szukać w schowku jakiejś butelki. – Trzymaj. – Rzuciłem w jego stronę puszkę z napojem.
- Dzięki, życie mi ratujesz…
- Ha, no bez przesady.
- Jasne…
- Chodź jedziemy po wasze ubrania zostało nam niewiele czas, a dojazd od was troszkę zajmuje.
- Ychm, lecim na Szczecin.
- Nie zrozumiałem nic oprócz ychm.
- Takie powiedzonko.
- A okay.
Podróż minęła nam przyjemnie. Nie było już żadnych niepokojących spraw. Fajny z niego gość.
Gdy zajeżdżaliśmy pod Dom Gangu zapytał.
- Co Harry jest zdolny zrobić Annabel?
- Szczerze mówiąc to wszystko. Nie chcę nic mówić, ale on nie ma ograniczeń. Zawsze mówiła mu to Kate, ale jak zginęła w jednej z akcji… to było dawno nikt do tego nie wraca
… był bardzo zrozpaczony. Teraz po śmierci Bruna zasady dyktowała mu Aileen, ale jej serce podbił chyba Niall. – Gdy to usłyszał zacisnął szczęki i pięści. Weszliśmy do garażu. – Co tak reagujesz?
- Niall jest… był chłopakiem Annabel. – Wyszeptał.
- No to się porobiło… - Nie wiedziałem co powiedzieć.
- A żebyś wiedział…
Weszliśmy do domu i w salonie zastaliśmy jedną wielką kłótnię. Christopher postawił walizki w przedpokoju i ruszył biegiem do kręgu bijących się. Dorwał Harryego, złapał go za kark i podniósł do góry przyciskając do ściany. Jego stopy nie dotykały wykładziny. Wow.
- Coś ty jej zrobił?! – Wykrzyczał mu w twarz Chris.
- Ja nic. – Powiedział niewinne. – Sama się pchała pod kierunek napaści.
- Zrobiła to by ją ratować. – No tak powiedz mu jeszcze, że wiesz to ode mnie i będziemy mieć śliwkę pod okiem wszyscy pięcioro.
- Nie musiała. – Odparł beznamiętnie.
- A ty nie musiałeś bić Eve. Zamieńmy się. Ja będę tobą, a ty ofiarą, która sobie wybrałeś. Słuchaj nie podobasz mi się to masz wpierdol. – Dał mu w twarz, aż chrupnęło. Auć?
Zadawał mu cios za ciosem i chyba nie maił zamiaru przerwać.
- Christopher… - Jego ręka zatrzymała się w pół drogi na spotkanie z nosem Harryego, kiedy usłyszeliśmy szept Annabel.
- Ana… - Christophera już chyba przestał obchodzić Harry bo podbiegł…. Dosłownie prawie się na niej nie zatrzymał i porwał w ramiona siostrę.
- Jezu jak dobrze, że nic Ci nie jest.
- Tak się o ciebie bałam. – Powiedział w oczach mając łzy.
- Nie trzeba było…
- Wysłałam za tobą Liama…
- Zdążył w sam raz…
- Jakie to słodkie… - Powiedział z udawana słodyczą Harry.
- Jeszcze Ci mało?! – Zapytał Chris i rzucił się na niego z powrotem.

czwartek, 25 maja 2017

DWADZIEŚCIA CZTERY

WARUNKI


* HARRY *

Tego już jest za wiele. Co oni sobie myślą?
- Tak więc… Widzimy w naszym gronie cztery nowe osoby. W naszym Gangu panują surowe zasady jeżeli łamiesz zostaniesz ukarany. To był pierwsza. Druga to posłuszeństwo, nie tylko do zasad ale do mnie… - Spojrzałem znacząco na nowych. – Następna to wykonywać rozkazy bez szemrania i od dzisiaj wprowadzam też nowe. Dotyczyć one będą przede wszystkim relacji miedzy związkami. Każda obecna tu dziewczyna ma nas szanować. Nas mówię o części męskiej. Nie wolno podważyć jej naszego zdania, ani wtrącać się do spraw, o których nie powinny wiedzieć. Odbieram im też prawo do samowolnego odzywania się w naszej obecności. Możecie tylko wtedy kiedy na to wyraźnie pozwolimy. Macie robić tylko to co my chcemy i tylko kiedy my chcemy. O wszystko się pytać. My decydujemy o tym gdzie chodzicie, w co się ubieracie itd. Dotarło?! – Chciałem sprawdzić czy tak.
Chłopaki mi odpowiedzieli, a dziewczyny pokiwały głowami. – Widzę, że uważnie słuchacie. Dobrze więc przejdziemy dalej. Dla nowych…. Musicie wiedzieć, że jeśli wstępujecie do Gangu automatycznie poddajecie się pod moją kontrolę. Musicie się z tym liczyć. Zamieszkacie tutaj aby nie było takiego czegoś jak dzisiaj, że na was musimy czekać lub umawiać się na to spotkanie. Każda para ma swój oddzielny pokój. Teraz tak… Louis ty jesteś z Julie więc macie razem pokój tak jak Zayn i Eve, Liam i Camille, Annabel jest ze mną. Christopher? – Zapytałem chłopaka. Zacisnął szczękę i syknął.
- Sue…
- Świetnie więc Horanowi zostaje Aileen. Więcej pokoi nie ma więc jak coś nie pasi możecie spać na kanapie… kto gotuje i sprząta ustalamy na bieżąco. Christopher pojedź do was do domu spakuj rzeczy Annabel i swoje. Przyjedziesz tu najpóźniej na 18.30, jasne? – Spojrzałem na niego znacząco.
- Tak… - Powiedział nadal mając zaciśniętą szczękę.
Wkurza mnie tym.
- No to jedziesz, czy jeszcze raz powtórzyć? – Zaczynałem na powrót tracić cierpliwość.
- Już, a co z Annabel? – Zapytał ostro. Tak chcesz się bawić?
- Ruda? Zostaje ze mną… - Popatrzyłam na Małą, a ją przeszedł dreszcz.
- Christopher jedź, kobiety wynocha na górę! Czy wszyscy dzisiaj czegoś najedli?! – Spojrzałem na grupę kumpli.
- Harry wrzuć na luz… - Poprosiła Eve.
Tylko dlaczego łamie moje zasady? Uderzyłem ją w policzek, a jej głowa odchyliła się od uderzenia.
- Jakim prawem?! – Krzyknął Malik.
- Mógłbym ją zapytać o to samo! – Krzyknąłem na nią. Chciałem dać jej jeszcze raz, ale pod strzał uderzenia wbiegła Annabel. O cholera!
- Annabel! Nic Ci nie jest?! Dlaczego to zrobiłaś?! – Nie wiedziałem jak opanować złość. Miałem ochotę coś rozpierniczyć. Uderzenie było tak mocne, że uderzyła o ścianę i osunęła się na podłogę.
- Kochanie powiedz coś! Cokolwiek! – Zacząłem panikować. Miała zamknięte oczy i ledwo co oddychała.
- Jesteś nic nie wart. Bijesz kobiety, a tak nie postępuje mężczyzna. Nie dziw się, że nie chcę być z tobą… - Ledwo to powiedziała i zaczęła się podnosić. Szlag!

* ANNABEL *

To nie tak że nie chce z nim być, bo bije. Nie chcę z nim być, bo mam Nialla. Podniosłam się i zobaczyłam jak Niall tuli i całuje Aileen. Tego było już za dużo. Ból był nie do wytrzymania. Nie czułam nóg. Stanęłam, ale zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Nie widziałam już nic, ale słyszałam podniesione głosy.
- Coś ty narobił…?! - To chyba Sue.
- Sama tego chciała. Mogła nie wchodzić mi pod rękę. – Tłumaczył się twardo Styles.
- Mogłeś przyhamować i nie bić Eve! – Krzyknął Zayn.
Poczułam silne ręce oplatające moje ciało.
- Liam zanieś ją do naszego pokoju… - To Camille.
- Zaraz tam przyjdę z Julie tylko oddam Haremu to co mu się należy… - Powiedział ostro Louis.
- Obawiam się, że trzeba jechać na pogotowie… - Czyli Liam jest głową rodziny. - Ona ledwo oddycha. – Albo lekarzem.
Dobra to sprawdź co trzeba robić ja idę pomóc Malikowi.
Chłopak przycisnął mnie bardziej do siebie i wszedł na schody. Nie niósł mnie długo, bo po chwili leżałam na miękkim łóżku.
Christopher! On czuje to co ja. Jezu on jechał na motorze!
Próbowałam coś powiedzieć. Moje powieki był bardzo ciężkie, a oczy piekły od łez.
- Li… am… - Ych, miało wyjść Liam.
- Odpocznij Ana. Spokojnie już nic Ci nie grozi. Harry będzie miał za swoje. Jesteśmy okrutni ale to już przesadził. Mamy zasady, o których nie możecie wiedzieć. Znaczy przynajmniej ty i reszta dziewczyn. Nie będzie tak źle. Nie masz nic złamane.
- Chris… - Nadal próbowałam mu powiedzieć o bracie.
- Pojechał. Mała leż. – Nawet nie wiedziałam, że się podnoszę.
- Jedź… za… nim! – Nie mogłam powiedzieć normalnego zdania przez napływające łzy. – Weź… samo… chód… Błagam! Jedź! – Niech do niego to dotrze!
- Mała jemu nic się nie stało… - Nie wiedział o co chodzi.
- Li… ni… dener… mnie… - Nie mogłam już mówić. – Jedź! Proszę! Zrobi… wszy…stko! – Nosz człowieku nie dobijaj!
- Dobrze pojadę, ale nie widzę sensu. – Powiedział łagodnie.
Wyciągnęłam telefon i mu go podałam, a on wyszedł.
- Zaraz ktoś do ciebie przyjdzie. Obiecuję… - Powiedział cicho.
Nie leżałam sama długo. Z dołu było słychać odgłosy kłótni i bójki, ale nit byle jakiej. No ładnie. Podsumowując. Wstąpiłam do Gangu. Mój chłopak mnie rzucił. Zostałam pobita za kogo innego, ale zrobiłam to świadomie. I prawdopodobnie skazałam na śmiertelny wypadek Chrisa… Genialnie nie? Zapowiada się wesoło…