wtorek, 30 września 2014

TRZYNAŚCIE

NIEZNANE

* ANNABEL *

            To jakiś koszmar. Że ja? Z nim? Z szefem Gangu? Dilerem i tak dalej…?
Nie to się nie dzieje naprawdę. Proszę potwierdzicie mi to, błagam.
- Witajcie młodzi rekruci! Ej Annabel, głowa do góry. – Skąd ten Anioł zna moje imię.
Wstaliśmy i przywitaliśmy się z… jak to się przedstawił …Danielem.
- Dobra, a więc tak schodzimy na Ziemię. Dotarło? – Popatrzyliśmy z Chrisem po sobie i na raz pokiwaliśmy głowami na „Nie”. Normalny to by zrozumiał, ale no bez przesady jesteśmy parę dobrych kilometrów nad poziomem morza.
- Po pierwsze, to któreś z was będzie musiało rozłożyć skrzydła, bo dwójki nie uniosę. – Chris ja Cię nie uniosę!
- To ja… Tylko powiedz mi jak… - Dzięki Panie.
- Zdejmij koszule, bo niestety ubrania się przy tym niszczą. – Dopiero zwróciłam uwagę, że jest ubrany jak my, ale bardziej kolorowo. Chris zaczął rozpinać guziczki, ale coś mu nie szło i zanim zdążył oderwać trzeciego odepchnęłam jego ręce.
- Powiedz mi, jak Ty się w to ubrałeś? – Chciało mi się z niego śmiać i sama zabrałam się za rozbieranie brata. Jezu ale wtopa.
- Zapinanie jest dużo prostsze od warunkiem, że się założy koszulę na prawa stronę, a potem zacznie od dobrej dziurki do właściwego guziczka. – Dan nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, a ja zaraz po nim.
- Chłopie to będziesz to ostro ćwiczył, bo tam na Ziemi laski jak coś od Ciebie chcą to tylko, żebyś jej pomógł się rozebrać. – Jego mina była bezcenna.
- Myślę, że większej zachęty mu nie potrzeba. – Puściłam do brata oczko.
Uśmiechnął się szeroko.
- Dobra to zanim zwrócisz na siebie uwagę młodych Anielic ta swoją klatą to bierzmy się do dzieła. Pomyśl jak to było latać przez te chmury. Jakie to było przyjemne. – Chris zamknął oczy i napiął mięśnie. Był bardzo skupiony, ale ja nie wiedziałam po co to dopóki nie zauważyłam rosnących skrzydeł z blizn. Jednak nadal miał tatuaż.
- Super, szybko pojąłeś. Weźmiesz Annabel i zlecimy na Ziemię.
- Jasne… Choć, Mała poniosę Cię trochę. – Chyba mu się to podoba, noszenie mnie, chociaż ja też nie mam nic przeciwko.
- Ostrzegam, że wylądujemy w lesie, więc będzie jeszcze kawałek do przejścia piechotą. Dlaczego Rada nigdy nie daje butów?! Znowu będę musiał złożyć wniosek. – Chyba się wkurzył.
Wzięłam od Chrisa jego pomiętą koszulę, a on wziął mnie. Rozłożyli skrzydła i powoli zaczęli zlatywać na dół. Dopiero teraz spostrzegłam, że już jest dawno po zachodzie słońca. Widać gwiazdy i … Nialla. Wtuliłam się bardziej w brata. Będzie mi go brakować.
- Ej Ana, co jest? – Chris zawsze wie, że coś mnie trapi.
- Widać Nialla… - Szepnęłam.
Spojrzał w górę, a jego wzrok powędrował na najjaśniejszą gwiazdę.
- Kurczę, nie wiedziałem, że go aż tak widać… - Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Powiedz, co chcesz powiedzieć.
- Nie… to będzie bardzo złośliwe…
- No mów…
- Jakbyś jeszcze tydzień spała z Niallem to byś też świeciła jak on, ale… - Dostał w łeb.
- To było wredne nie złośliwe…
- Masz rację, przepraszam.
- I ja wcale nie spałam z Niallem.
- Wcale… Tylko koło niego.
- No właśnie… - Wybuchnęliśmy śmiechem, a za nami Daniel. Upss… Chyba słyszał naszą rozmowę.
Do końca lotu jeż się nie odzywaliśmy, bo nie mogliśmy się nadziwić widokiem jaki ukazywał się nam przed oczami. To było nie do opisania.
Wylądowaliśmy, jak mówił Daniel, w lesie.
- Ja cię kręcę… te zdjęcia na lekcjach wcale nie oddają piękna tego świata. – Powiedziałam nie mogąc się zadziwić.
- Zaraz ruszymy dalej, ale najpierw musimy z Chrisem schować skrzydła. – Oznajmił nam i zwrócił się do mojego brata. – Christopher…
- No…
- Zamknij oczy i przypomnij sobie jak Rada chowała wam skrzydła w ciele… od razu powiem Ci, że już nie będzie tak bolało. – Wszyscy troje się skrzywiliśmy.
Chłopak znów przybrał taką samą pozę jak wcześniej i tym razem też napiął wszystkie mięśnie. Jego skrzydła zaczęły się zmniejszać i chować z powrotem do jego ciała. Gdy było po wszystkim Chris z jękiem upadł na kolana.
- No właśnie, to są skutki uboczne… Przykro mi, ale za jakieś pięć minut poczujesz się lepiej.
- Annabel, Ciebie nic nie boli?
- A ma mnie boleć? – Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Odszedł ode mnie na trzy kroki.
- Podejdź do mnie... – Poprosił.
Zrobiłam jak kazał, ale przy pierwszym kroku stało się ze mną to samo co z Chrisem, ale troszkę mniej mnie bolało. Tatuaż strasznie piekł.
- No właśnie… - Powtórzył. – Jesteście połączeni. Jeżeli coś się stanie któremuś z was drugie odczuje to samo tylko, że o połowę delikatniej.
- O połowę…? – Nie mogłam uwierzyć… Przecież ja ledwo co mogę oddychać.
- Annabel, choć idziemy. – Chris już się podniósł.
Również stanęłam na nogi, ale zaraz wpadłam w ramiona brata. Wziął ode mnie swoją koszule i zapiął ją. Mnie w tym czasie trzymał Daniel.
- Chodźcie idziemy do domu. Chris weź ją na ręce. Powiem wam, że każdy Anioł, który schodzi na Ziemię… - Zagadywał nas prowadząc do jak to powiedział domu. – ...ma swojego Przewodnika. Ja jestem do waszej dyspozycji, ale o tym opowiem wam później. Teraz dojdźmy na miejsce. – Ból w plecach ustępował.
Daniel wyszedł przed nas, a my mogliśmy zobaczyć dwie szpary podziurawionego materiału na wysokości łopatek.
- Danielu, te dziury które masz w koszuli to są po skrzydłach? – Zapytałam zachrypniętym głosem.
- Tak…
- A czy ty też masz… - Ledwie co mówiłam, ale chciałam to wiedzieć tylko, że mi przerwał.
- Tak też mam tatuaż… Annabel musisz odpocząć… śpij. Zaraz będziemy na miejscu.
Usnęłam, gdy wychodziliśmy z lasu na jak to on ujął? Ulicę?

wtorek, 23 września 2014

DWANAŚCIE

ZADANIA


* CHRISTOPHER *

Jak ona może to ja też. Nie mówcie mi, że nie…
- Już czas… - Nasze przekomarzania przerwał nam Dimitry.
Zaczynam gościa nie lubić. Zacisnąłem szczękę i objąłem siostrę w pasie. Przepuścił nas w drzwiach i szedł zaraz za nami. Jakbym miał czym do właśnie by dostał po mordzie, ale głupi to ma szczęście, nie?
Stanęliśmy przed Radą.
- Christopherze, czy jesteście gotowi? – Marcus, zaczął się dopytywać zanim dobrze zdążyliśmy się im na powrót przyjrzeć.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale jakoś się tak ustatkowało, że to zawsze Anioły, a nie Anielice odzywają się do Rady. Zawsze tak było, jest i… czy będzie to tego nie wiem…
Przyciągnąłem siostrę bliżej siebie i popatrzyłem w jej oczy. Bała się i to cholernie…
- Jesteśmy gotowi. – Powiedziałem nie patrząc na Archaniołów.
- Ogólne zasady jakie będziecie musieli przestrzegać są proste… - Ciągnął dalej Archanioł. – Zechcecie zapisać? – Co on, ma zamiar na to trzy godzinny wykład o tym robić? Ej, facet my się o tym w szkole uczyliśmy. Nie powiesz mi teraz, że to na marne…
Nie czekając na nasza odpowiedz, pałeczkę przejął Arcady.
- Zasada pierwsza: „ Nie wolno wam się dać z demaskować.”, druga „Staracie się wypełnić swoje zadania jak najlepiej umiecie.”, trzecia… - Nie mówcie mi, że tak będzie przez cały czas… - „Pamiętacie, że drugiej szansy nie dostaniecie”… - Urwał i nie spieszyło mu się, aby kontynuować.
- To tyle…? - Spytałem ze zdziwieniem słyszalnym w głosie.
- Nie… - Odrzekł Raphael. - Ale o reszcie dowiecie się w trakcie wykonywania zadań.
- Jakie one są… - Dłużej nie wytrzymałem.
- Proste, przynajmniej dla Ciebie. Annabel będzie miała trudniejsze… - Arcady chyba nie wyraził się dość jasno, albo ze mną jest coraz gorzej.
- Jak to?
- Arcady, czy będziesz tak miły i przeprowadzisz ich przez tą otchłań niewiedzy? – Marcus chyba nie ma tyle cierpliwości na ile wygląda.
- Tak, chyba będę musiał… - Nie spieszył się do tego, a mnie cholera jasna brała.
- No wiec?
- Annabel… - Zwrócił się do mojej siostry i czekał aż na niego spojrzała. - … twoimi zadaniem jest odmienić życie chłopaka. Jest on niebezpieczny, ale nie sam z siebie. Coś z jego przeszłości wpłynęło na jego przyszłość. Teraz uczęszcza do Liceum w małym miasteczku, gdzie was sprowadzimy. Zostałaś zapisana razem z bratem do tej szkoły. Będziesz tam pobierała nauki i starała się wypełnić powierzone Ci zadanie, rozumiesz? – Nawet ja nie skapnąłem się co ona ma zrobić.
- Proszę o powtórzenie, Wielka Rado… - Dzięki Bogu siostrzyczko.
- Masz sprawić, aby stał się lepszym człowiekiem, zaczął szanować kobiety, przestał kraść i nadużywać używki. Ponadto pić alkohol i zaprzestać działania gangu. Rozumiesz?
- Czy macie jego zdjęcie? – Nie wytrzymałem.
Spojrzeli się na mnie krzywo, ale łaskawie wyciągnęli cztery zdjęci i podali nam. Fotografie przedstawiały czterech chłopaków w moim wieku. Każda fotografia była podpisana.
Liam Payne Zayn Malik
Louis Tomilson Harry Styles
- Którego z nich dotyczy moje zadanie? – Spytała Annabel drżącym głosem. Wiedziałem, że była przerażona.
- Harryego Stylesa. – Odpowiedzieli równo.
- Jak mam go odmienić? Przecież on jest… - Nie wiedziała jak to ująć.
- Na tym polega cały gwóźdź programu. Sama musisz to odkryć. Jesteś kobietą, wymyśl coś.
- Kobietą… ale to nic nie zmienia…
- Zmienia. Bardzo dużo. Dlatego zostałaś wybrana do tego zadania. Ty, nie Christopher musisz go zmienić. Za wszelką cenę.
- Zaraz… Wielka Rado, a jakie ja mam zadanie? – Chyba się domyślam dlaczego Ana dostała to zadanie, ale ja swojej zgody na to nie dam.
- Ty, Christopherze masz na zadanie chronić ją. – Odpowiedział mi Raphael.
- Jak? Jeżeli będzie musiała być z nim blisko?! Jak mam ją wtedy ochronić?
- Jeżeli chcesz znaleźć odpowiedź sam sobie musisz zadać te pytania. – Że co?
- Tyle mieliśmy wam do przekazania. – Marcus zakończył spotkanie.
- Annabel fotki możesz sobie wziąć, widzę że nie możesz oderwać od nich wzroku. – Arcady, jak to miło z Twojej strony.
- Możecie iść. Aha, Jeżeli wam się nie uda, nie będziecie mieli prawa wyboru. – Ostrzegł nas Raphael.
Dimitry wyprosił nas z siedziby Rady i zaprowadził na Krańce Niebios. Tam gdzie nie ma odwrotu i ostawił nas, mówiąc abyśmy poczekali na Przewodniczkę.
Usiedliśmy na obłoku, a Ana nadal była wpatrzona w zdjęcie owego Harryego. Nie wiedziałem jak mam ja pocieszyć.
- Christopher…? - Spytała szeptem.
- No? – Odpowiedziałem tak samo.
- Co miałeś na myśli mówiąc: „Będzie musiała być z nim blisko.”?
- Nie wiesz? – Idioto jak mogłaby wiedzieć?!
- Nie…
- To znaczy… ych kurcze. Tak jak jesteś z Niallem. Całujecie się, przytulacie, mówicie czułe słówka… - Wzdrygnęła się. No tak. Jak takiego potwora można stać na czułe słówka.
- Ja nie chce Chris… - Po jej policzku spłynęła łza.
- Mała, ja też nie chcę, abyś to robiła, ale innego wyjścia nie ma.
- Wiem…
- Ej, ale mam prośbę… - Może to ją czymś zagada.
- Jaką?
- Nie pakuj się w duże tarapaty na dole, ok.?
Uśmiechnęła się.
- Okay…
~o~
Więc tak, kolejny rozdział, a ja notkę wstawiam tylko dla wyjaśnień....
Otóż... Christopher w ten sposób pokazuje nam jaki jest. Swoje prawdziwe "Ja".
Komentujcie!

wtorek, 16 września 2014

JEDENAŚCIE

PRZEMIANA


* NIALL *

Mam się nią zająć? No dobra, myślę, że dużego kłopotu nie sprawi. Co prawda, to prawda nasz wygląd się nie zmienia, ale myślenie i w ogóle umysł tak. Dorastamy w takim samym czasie jak ludzie, ale mamy dwa razy więcej wiedzy.
Tak.
Też chodzimy do szkoły.
Też mamy matmę, biologie, fizykę i te sprawy.
Tez mamy nauczycieli, którzy nas uczą.
Ale… Są też tacy, których nazywamy specjalistami od człowieka.
Uczą nas jak zachowują się ludzie. Jakie maja sprzęty, zwyczaje, święta, związki między sobą. Uczą nas tego, żeby nie było takich przypadków jak… No wiecie… Ech… Anioł schodzi na Ziemię i… nie wie jak ma się zachować, mówić, chodzić, ubierać… no tu będzie problem… jeżeli chodzi o facetów, chociaż o kobiety również. Tam na dole nosi się koszule, lub bluzki. Dziewczyny noszą spodnie, znaczy większość z nich…
- Niallu… - Jak zwykle moje rozmyślania musiał mi ktoś przerwać.
- Tak… - Jeszcze nie wiedziałem kto jest tym kłosiem, więc wolę nie ryzykować mówiąc: „Czego?”, jak mam to w zwyczaju. Chociaż do przyjaciół nie używam tego tak często, no chyba, że mam zły humor.
- Pożegnałeś się już z Christopherem i Annabel, prawda?
- Tak, Raphaelu. – Nie wiedziałem o co mu chodzi.
- Więc możesz już wrócić do swoich obowiązków. – Arcady, chyba sobie ze mnie kpisz!
- Tak, to prawda. Arcady… Marcusie… Raphaelu… - Znów każde z imion otrzymało skinięcie głową. Lidia się ukłoniła.
Objąłem ją w pasie i zaprowadziłem do osobnej komnaty, gdzie wszystko wytłumaczyłem i jednocześnie nie mogłem pożegnać ostatecznie kumpli.
Kiedyś mi za to zapłacą…

* ANNABEL *

Gdy Niall wyszedł Rada zwróciła się do nas.
- Przejdziecie małą przemianę, po której już nie będziecie mieć skrzydeł, swoich ubrań i otrzymacie kolejne wskazówki, które pomogą wam w wykonaniu waszych zadań. – Oznajmił nam Marcus. – Co wolicie najpierw? Przemianę czy zadania? – Spytał Arcady.
Kurcze do wyboru do koloru. Normalnie brać i uciekać.
Popatrzyliśmy się z Chrisem na siebie i odpowiedzieliśmy jednoznaczne.
- Przeminę…
- A więc… Wasze skrzydła… Muszą być schowane, ale bardzo dobrze, bo inaczej śmiertelnicy dowiedzą się kim jesteście. Pierwsza zasada to: „Zakaz ujawniania się.”, chyba że sami nabiorą podejrzeń… Nadążacie? – Raphael nie czekał na nasza odpowiedz. – Dobrze. To do dzieła.
Wstali ze swych krzeseł i podeszli do nas. Otoczyli ze wszystkich stron i na każdym z nas położyli rękę. Coś było nie tak… Bolała mnie skóra otaczająca skrzydła.
- Wasze skrzydła, zmniejszą się i wejdą w was. Będziecie dla nich azylem, więc dbajcie o swoje ciało śmiertelne, bo drugiej szansy nie będzie. – Gdy wypowiedzieli te słowa Arcady zaczął wydawać z siebie niewyraźny mamrot. Potem dołączył do niego Marcus i Raphael. Złapaliśmy się z Chrisem za ręce i zamknęliśmy oczy. Czułam nieznośny ból na plecach, ale był ona nie do zniesienia w porównaniu do pieczenia i swędzenia skrzydeł. Były coraz mniejsze i bardziej delikatne. Wchodziły do blizny, z której wyrosły, a na plecach pojawiał się tatuaż przedstawiający skrzydła. Gdy zniknęły one całkowicie czułam ból na bliznach, zasklepiały się, ale nie do końca. Pomiędzy nimi była szrama, mniej więcej taka jak się przebije ucho, tylko, że dużo większa i podłużna. Bolało i to bardzo. Zdjęli swoje ręce z naszych ciał i wręczyli ubrania. Kazali iść się przebrać. Zaprowadzili nas do innej komnaty. Było to dziwne uczucie nie mieć skrzydeł. Zazwyczaj byłam przyzwyczajona, że jak idę to zajmuje jeszcze co najmniej pól metra za sobą, a teraz nic. Kurcze dopiero co nauczyłam się latać.
Przebrałam się i przejrzałam w lustrze. Piekły mnie plecy i to strasznie. Gdy spojrzałam w odbijającą taflę to się przestraszyłam. Panie, jak ja wyglądam! Przede mną stała dziewczyna w czarnej, obcisłej koszuli i takich samych spodniach. Kto to widział?! Spodnie, też mi coś. Ciekawe jak Chris pogodzi się z koszulami?
Wyszłam z przebieralni i moim oczom ukazał się brat. Ja cię kręcę! Nie no, ale mam brata. Normalnie ciacho, że wow. Prawdopodobnie moje usta przypominały wielką literę O, ale co ja poradzę. Jestem tylko kobietą. Christopher był tak samo ubrany jak ja, tyle że mu jest z tym do twarzy. Zobaczył mnie.
- Fi-fu-fiiu… Mała… No teraz to oddajesz swój charakterek.
- Nie wkurzaj mnie. Wyglądam…. No sam popatrz. Wyglądam…
- …Seksy – Dokończył za mnie, ale nie koniecznie w tym kierunku myślałam.
- Seksy…? Seksy to Ty wyglądasz, a nie ja.
- Dobra, dobra. Oboje wiemy, ze ty tu jesteś laską…
- Miło, że zauważyłeś… Zawsze w Ciebie wierzyłam, ale mogłeś się troszeczkę wcześniej domyślić. Naprawdę potrzebowałeś na to siedemnaście lat? – Jak ja lubię go wkurzać.
Przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał bardzo cicho.
- Nie drocz się ze mną… - Ugryzł mnie w ucho.
- Ej, nie jestem Sue…
- To prawda, … ale wprawiam się na przyszłość…

Że jak?!

wtorek, 9 września 2014

DZIESIĘĆ

POŻEGNANIE


* ANNABEL *

            Cieszyłam się, że mogła jeszcze zobaczyć Nialla, ale nie podobało mi się to, że akurat w pałacu Wielkiej Rady. Cały czas przylegałam ciałem do chłopaka, ale poczułam ciepłe ręce brata na mojej tali co znaczyło, że muszę się przywitać z Archaniołami. Gdy rozejrzałam się po sali zobaczyłam, że krok od Nialla stoi Anielica, której nigdy wcześniej nie widziałam. Była tak samo wystraszona jak ja. Stała ze spuszczoną głową jakby chciała zapaść się pod ziemię. Znam to uczucie, też tak się czułam, gdy Niall nas tu przyprowadził pierwszy raz. Miałam przy sobie brata, a ona nie ma nikogo. Stanęłam na środku koło Chrisa i ukłoniłam się każdemu z członków Rady. Chris tylko skinął głową i wymienił imiona Radnych. Zawsze tak było.
- Chrisie, Annabel pożegnajcie się z przyjacielem i nowoprzybyłą. – Arcady powiedział a raczej rozkazał nam co mamy robić. - Dymitrze, możesz puścić Gwiazdę Polarną, miejmy nadzieję, że umie się zachować przy swojej… jak mi wiadomo, dziewczynie. – Spojrzałam na niego krzywo i miałam nadzieje, że to zauważył.
Odwróciliśmy się do Nialla i tajemniczej Anielicy. Popatrzyłam na Christophera, aby wiedzieć z kim się najpierw mam pożegnać. Wskazał głową na Nialla. Do niego podeszłam. Jeszcze raz się do niego przytuliłam, ale tym razem i on nie objął. Rozłożył skrzydła i przycisnął mnie do siebie nimi jak to miał w zwyczaju, a w dłonie wziął moja twarz. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek, popatrzył mi się w oczy i jeszcze raz nie pocałował.
- Nie zapomnij mnie, dobrze? – Spytał.
- Jakbym mogła?
- Kocham Cię Annabel. – Wyznał jeszcze raz.
- Ja też Cię kocham Niall. – Pocałował mnie w nosek. – Mam prośbę…
- Dla Ciebie zrobię wszystko… - Obiecał.
- Zaopiekuj się ta Anielicą. – Wskazałam głową na dziewczynę, która w tej chwili była tulona przez Chrisa. Coś jej tam szeptał, a ona po prostu płakała w jego ramię.
- No… dobra, spróbuję. – Powiedział kwaśno.
- Nie masz próbować tylko się nią zaopiekować! Zrozumiano?! – Wkurzyłam się.
- Tak, proszę nie denerwuj się. – Powiedział zdziwiony.
- To nie dawaj mi powodów. – Chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam i podeszłam do brata. Klepnęłam go w ramię na znak, że teraz moja kolej…
- No widzisz nie masz co panikować… słuchaj teraz zostawię Cię z moją siostrą, okay? No dobra to się ode mnie odklej Mała… - Powiedział pogodnym głosem, a Anielica się uśmiechnęła. Gdy tylko była wolna porwałam ją w ramiona.
- Jestem Annabel, a Ty? – Szepnęłam jej na ucho
- Li… Lidia… - Odszepnęła.
- Ładnie. Słuchaj nic się nie martw. Niall się tobą zaopiekuje. Obiecuję.
- Dzięki.
- Nie masz za co. Ej, ale nie płacz już… Kiedyś i na Ciebie przyjdzie pora… - Próbowałam ją pocieszyć.
- Nie przyjdzie… Jestem zastępcą Nialla… - No… to … mamy problem.
- Ach, ja nie wiedziałam…
- Skąd mogłaś wiedzieć? – Powiedziała pogodnym głosem i zaczęła wycierać łzy.
Nie mówiłam nic w stylu: „Ej, będzie dobrze.”, bo to i tak nie prawda. Kurcze co ja mam jej powiedzieć…?
- Annabel, … musimy iść… - Panie dzięki Ci za niego.
- Cieszę się, że Cię poznałam…
- Ja Ciebie też… no, że się cieszę… - Jeszcze raz ją przytuliłam, a chłopaki zrobili ten swój, jak to mówią „Męski uścisk.”. Ciężko to będzie. Jeszcze raz przytuliłam się do Nialla i podeszłam do brata łapiąc go za rękę.
Stanęliśmy przed radą. Zaczęłam się trząść. Przecież nie wiem co teraz będzie.

                        * NIALL *

            Podszedł do mnie Chris. Szczerze mówiąc nie wiedziałem co miał zamiar zrobić. Był zły, ale na jego twarzy widniała grobowa mina. Jak zawsze zresztą.
- Niall, ja wiem, że nie będziemy się widzieć przez dłuższy czas i to ma być nasze pożegnanie, czyli ogólnie łzy sutku i tak dalej, ale… - Zawiesił głos, aby nabrać powietrza. Oho szykuje się długi wykład. - … zawiodłem się na tobie i muszę dać Ci z tego powodu…
- Tak, tak… dasz mi teraz ochrzan nie wysłuchując mojej obrony. – Wyszedłem mu naprzeciw.
Otworzył buzię i uniósł ramiona nabierając powietrza, ale nie widział do powiedzieć. Wypuścił więc dwutlenek węgla…
- … Słucham… - Łatwo go rozgryźć…
- No więc, w środku nocy dostałem list, w którym Wielka Rada załączona na widocznym przez ciebie obrazku wezwała mnie do siebie. Oznajmili mi, że do naszego grona przystępuje nowa, tak więc, co należy do moich obowiązków musiałem po nią polecieć.
- Tak tą wiadomość, przekazała mi Lidia przed paroma minutami, ale dlaczego masz do niej taką niechęć? O ile pamiętam mnie i Annabel przyjąłeś inaczej… - Że jak?
- Co?
- Gówno, bałwanie… - Upss… Chyba się wkurzył… nie to mało powiedziane…
- Jak już Rada Cię stąd wygoni. Pokarzesz jej co ma robić, ale przedtem przeprosisz i co najważniejsze zaopiekujesz się nią… - Machnął ręką, gdy chciałem mu przerwać. – zaprzyjaźnisz z Sue, bo mają dużo wspólnego i będziesz pilnował, żeby nikt jej nie sprawił już przykrości. Masz być dla niej jak brat. Zrozumiano?!
- Tak Tato… - Powiedziałem z głową nisko opuszczoną i wzrokiem wbitym w podłogę. Czemu „Tato”? Bo się tak czasami się tak zachowuje.
- Grzeczny chłopak. Choć no tu. Teraz przyjemniejsza rzecz, chociaż jednak nie… - Po prostu się do niego przytuliłem.
- Pa Stary, będzie mi Ciebie brakować… - Powiedziałem.
- Mi Ciebie też. – Idzie już, bo się zaraz rozkleję!
- Zaopiekuj się Annabel…
- A Ty Lidią…
- Jasne… - Odpowiedzieliśmy równo.
Nie ma jak to kumple.

Annabel jeszcze raz się do mnie przytuliła i podeszła do Chrisa łapiąc go za rękę. Stanęli na wprost Rady. 
~o~
Nie rozumiem jednej rzeczy... Wchodzi Was tutaj dużo... bo nie powiem, że bardzo dużo, a są tylko dwa-trzy komentarze. Jak to jest?
Ja wiem, co sobie myślicie na taka notkę, bo samo często dużo takich czytam. Same / Sami piszecie i wiecie jak to jest gdy sprawdzacie pocztę. Myślicie: "Kolejny komentarz." A ja? Wchodzę i mówię: "Znowu nic." Jesteście tutaj, bo to widać, ale pokażcie to też innym. Zostawcie po sobie ślad...

poniedziałek, 1 września 2014

DZIEWIĘĆ

POWITANIE


* ANNABEL *

Musze powiedzieć, że latanie naprawdę dobrze mi wychodzi, ale nadal się tego boję.
Na naszym wypadzie do ulubionego miejsca dowiedzieliśmy się, że Niall przeczytał w tych swoich zapiskach o ty iż jestem w tym najlepsza ze wszystkich Aniołów. Czy temu wierzę?
Nie wiem. Niby one nigdy nie kłamią, ale jak na razie to nie jestem to ja.
            Niestety lub stety to już dziś. Dziś schodzimy na Ziemię. Jestem ciekawa jak tam jest.
No niby widzę ich zachowania i postępowania, ale nie mam pojęcia dlaczego tak robią i taką drogę życia obierają. Mam tylko nadzieję, że zdołam wypełnić powierzone mi zadanie. Jeszcze nie wiem co to będzie. Jak to będzie. Wszystkiego mamy się z Chrisem dowiedzieć dzisiaj.
Siedziałam na chmurze gdy koło mnie pojawił się Chris. Deja vu… czy co? Słońce zaczynało wschodzić.
- Już czas…
Oglądnęłam się za siebie, ale nigdzie nie widziałam przyjaciółki.
- Gdzie jest Sue?
- Nie idzie z nami, zastaje. W papierach pojawił się błąd. Jest od nas o pół roku starsza.
- Zaraz to ona powinna teraz być na dole.
- Tak, ale przegapiła swoją szansę, nie może już zejść na Ziemię. – Powiedział to drżącym głosem…
Wtuliła się w ciało brata i zaczęłam cicho nucić. Nawet nie wiem co to było, ale bardzo mi się podobało. Uśmiechnął się i pociągnął nosem.
- Nie płacz, przecież wrócimy tu jeszcze…
- Tak, wrócimy. Masz rację. Kurcze ale mazgaj jestem.
- To nie twoja wina. Pamiętaj, że jesteś Aniołem.
- Aniołem…
- No właśnie.
Siedzimy tak dalej żadne z nas się nie odezwało. Prawdopodobnie Chris tak jak ja przypomina sobie wszystkie dobre i złe chwile, które tu spędziliśmy. Jak znalazł nas Niall. Wyglądał wtedy na przybitego. Jak byliśmy wielokrotnie wzywani przez Radę. „No bo jak Bliźniaki to sprawiać kłopoty będą.”. Tak nam powiedzieli na pierwszym spotkaniu. Od tego momentu jak coś się źle działo to było na nas. Ale to nie prawda. Urodziny przyjaciół, nasze. Wszystkie imprezy, przyjęcia. Plotki i pogaduszki z Sue – szkoda mi jej. Wszystkie wspomnienia aż do dzisiaj. Kiedy razem z Chrisem wiemy co nas zaraz czeka.
Słońce jest już widoczne w całej okazałości, gdy Christopher podnosi się i pomaga mi wstać.
- Christopher, dlaczego nie ma Nialla?
- Nie wiem Mała. Może u coś wypadło.
- Nie możemy poczekać?
- Nie…

* NIALL *

Dlaczego właśnie dzisiaj?! Co ja im takiego zrobiłem?!
Dostałem list od Wielkiej Rady, że dzisiaj o wschodzie słońca do naszego grona przystąpi jakaś Lidia. Nawet nie wiem jak wygląda ta Lidia. Co ona będzie robić, że to nie może poczekać? Ja wiem co i jak, no ale bądźcie ludźmi moja dziewczyna schodzi na Ziemię, a ja się z nią nawet nie pożegnałem.
Dobra robotę czas zacząć. Zacząłem się rozglądać i zauważyłem drobną Anielicę o brązowych włosach. Nie powiem nawet ładna. Podfrunąłem bliżej.
- Cześć, jesteś Lidia? Prawda? – Nie jestem jeszcze w tym dobry. Początki zawsze mam najtrudniejsze. Zwłaszcza z Anielicami, bo z Aniołami to jeszcze jakiś temat jest.
- Tak, cześć. Ty jesteś?
- Nie przedstawiłem się? Jezu gdzie moje maniery… - Udawanie głupiego wychodzi mi chyba najłatwiej z tego wszystkiego. – Jestem Gwiazdą Polarną mów mi Niall.
- Miło mi cię poznać, Niall. Co to znaczy, że jesteś Gwiazdą Polarną?
- Mnie również jest miło, ale wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Nauczyłaś się już latać?
- Tak… chyba…
- Chyba to takie mocne słowo nie uważasz? – Uśmiechnąłem się do niej aby nabrał pewności siebie. Jest naprawdę nieśmiała. Tak jak Annabel…
- Uważam… - Odpowiedziała drżącym głosem.
- No to lećmy. – Wskazałem na kierunek, który obierzemy.
- Jasne, lecimy – Była bardzo niechętna jeżeli o to chodzi.
- Ej, Nowa co jest?
- Ja nie wiem czy da radę.
- Dasz… - Spojrzała na mnie oczami pełnymi nadziei.
- Mówisz?
- Ja to wiem. – Popatrzyła na mnie jakbym się z choinki urwał. – Choć lecimy. Rada na nas czeka…
            Lot nie trwał długo. Próbowałem jakoś ją zagadać. Mówiłem co i jak, gdzie się wszystko znajduje. Opowiadałem nawet o Aniołach, z którymi będzie miała styczność na co dzień.
Gdy dolecieliśmy otworzyłem wrota, bo ten kawał żelaza to w ogóle koło drzwi nie stał i zaprowadziłem nowo przybyłą do Archaniołów.
- Arcady, Marcuse, Raphaelu. – Przy każdym z członków Rady robiłem przerwę, aby skinąć głową na znak szacunku i powitania. – Oto nowo przybyła. Lidia.
- Lidio, to jest nasza Wielka Rada… - Miałem wrażenie, że chce uciec.
- Witaj Niallu, witaj Lidio. – Na znak, że przyjmuje powitanie kiwnąłem znowu głową. Lidii chyba nie wiedziała co odpowiedzieć, bo tylko zrobiła ukłon w stronę każdego z przedstawicieli.
- Lidio, jesteś pomocnicą Nialla – Gwiazdy Polarnej, będziesz mu pomagać i informować go o stanie wszystkich Łez-Gwiazd…
- Zaraz, że jak…? – O cholerka…. – Proszę o wybaczenie Arcady, ale, po co ona ma mi pomagać.
- Niallu, nadal nie nauczyłeś się szacunku wobec Rady… Lidia będzie Ci pomagać czy tego chcesz czy nie. – Gdy Rafael to powiedział, spojrzałem na Anielice. No bez jaj. Że ona ma pracować ze mną? Ech ta robota schodzi na psy.
- Wasza … Wielka Rado, czy ja mogę o coś spytać? – Lidia chyba nie wie jak się do nich odzywać
- Naturalnie… - pozwolił jej Marcus wcześniej łapiąc kontakt wzrokowy z towarzyszami.
- Co będzie należało do moich obowiązków? – Przynajmniej to już będę miał z głowy jak oni jej to wytłumaczą.
- Niall Ci powie… my też mamy swoje zajęcia i nie mamy na was czasu. Nasze Bliźniacze Anioły schodzą na Ziemię… - Arcady, chyba nie przyjmował tego do wiadomości.
- To znaczy, że nadal tu są? – Nie mogłem się powstrzymać.
- Tak, ale nie zobaczysz się z nimi, pokarzesz Lidii do będzie robić i jakie ma obowiązki… - Cholera… Nie wiedziałem, że potrafi on być taki ostry. Dlaczego?! Powiedźcie, dlaczego?!
- Jednak wolałbym się pożegnać z przyjaciółmi, jeżeli można oczywiście. – Nalegałem, bo przecież Ana to mi tego nigdy nie wybaczy.
- Jak bardzo Ci na tym zależy to proszę, ale ani chwili zwłoki później zajmujesz się pomocnicą. – Że jak? Kim? Nie rozumiałem polecenia Rafaela
- Przepraszam, ale nie rozumiem. Kim mam się zająć?
- No nowo przybyłą… - Ciągnął dalej.
- Ona ma imię! – Nie wytrzymałem. – Lidia! Ma na imię Lidia! – Wkurzyłem się, ale nie zdążyłem się poruszyć, bo uniemożliwił mi ich ochroniarz – Dimitry. W tym samym momencie do sali wszedł Christopher trzymający za rękę wystraszoną siostrę.
- Annabel… - Szepnąłem, a mój głos rozniósł się echem po całej komnacie.
- Niall… - zrobiła to samo tylko, że jeszcze ciszej. Wyrwała się bratu z objęć i wpadła w moje ramiona, a raczej wtuliła się we mnie, bo nadal miałem skrępowane ręce na plecach przez Dimitryego.
- Myślałam, że Cię już nie zobaczę. Czemu nie przyszedłeś o świcie? – Dopytywała się przytulona do mnie, a ja wtulałem głowę w jej włosy.
- Dostałem zadanie, nie mogłem, przepraszam. – Nie widziałem jak jej to wytłumaczyć…
~o~
I o to mi chodziło... przynajmniej w jednej kwestii. Dziękuję, że napisałyście - napisaliście co jest tutaj trochę nie tak.
Jeżeli chodzi o długość rozdziałów to z ich liczbą wzrośnie również treść, więc będą coraz dłuższe. Niall i Annabel? Hmm... No tu już będzie mały problem... : P