wtorek, 30 września 2014

TRZYNAŚCIE

NIEZNANE

* ANNABEL *

            To jakiś koszmar. Że ja? Z nim? Z szefem Gangu? Dilerem i tak dalej…?
Nie to się nie dzieje naprawdę. Proszę potwierdzicie mi to, błagam.
- Witajcie młodzi rekruci! Ej Annabel, głowa do góry. – Skąd ten Anioł zna moje imię.
Wstaliśmy i przywitaliśmy się z… jak to się przedstawił …Danielem.
- Dobra, a więc tak schodzimy na Ziemię. Dotarło? – Popatrzyliśmy z Chrisem po sobie i na raz pokiwaliśmy głowami na „Nie”. Normalny to by zrozumiał, ale no bez przesady jesteśmy parę dobrych kilometrów nad poziomem morza.
- Po pierwsze, to któreś z was będzie musiało rozłożyć skrzydła, bo dwójki nie uniosę. – Chris ja Cię nie uniosę!
- To ja… Tylko powiedz mi jak… - Dzięki Panie.
- Zdejmij koszule, bo niestety ubrania się przy tym niszczą. – Dopiero zwróciłam uwagę, że jest ubrany jak my, ale bardziej kolorowo. Chris zaczął rozpinać guziczki, ale coś mu nie szło i zanim zdążył oderwać trzeciego odepchnęłam jego ręce.
- Powiedz mi, jak Ty się w to ubrałeś? – Chciało mi się z niego śmiać i sama zabrałam się za rozbieranie brata. Jezu ale wtopa.
- Zapinanie jest dużo prostsze od warunkiem, że się założy koszulę na prawa stronę, a potem zacznie od dobrej dziurki do właściwego guziczka. – Dan nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, a ja zaraz po nim.
- Chłopie to będziesz to ostro ćwiczył, bo tam na Ziemi laski jak coś od Ciebie chcą to tylko, żebyś jej pomógł się rozebrać. – Jego mina była bezcenna.
- Myślę, że większej zachęty mu nie potrzeba. – Puściłam do brata oczko.
Uśmiechnął się szeroko.
- Dobra to zanim zwrócisz na siebie uwagę młodych Anielic ta swoją klatą to bierzmy się do dzieła. Pomyśl jak to było latać przez te chmury. Jakie to było przyjemne. – Chris zamknął oczy i napiął mięśnie. Był bardzo skupiony, ale ja nie wiedziałam po co to dopóki nie zauważyłam rosnących skrzydeł z blizn. Jednak nadal miał tatuaż.
- Super, szybko pojąłeś. Weźmiesz Annabel i zlecimy na Ziemię.
- Jasne… Choć, Mała poniosę Cię trochę. – Chyba mu się to podoba, noszenie mnie, chociaż ja też nie mam nic przeciwko.
- Ostrzegam, że wylądujemy w lesie, więc będzie jeszcze kawałek do przejścia piechotą. Dlaczego Rada nigdy nie daje butów?! Znowu będę musiał złożyć wniosek. – Chyba się wkurzył.
Wzięłam od Chrisa jego pomiętą koszulę, a on wziął mnie. Rozłożyli skrzydła i powoli zaczęli zlatywać na dół. Dopiero teraz spostrzegłam, że już jest dawno po zachodzie słońca. Widać gwiazdy i … Nialla. Wtuliłam się bardziej w brata. Będzie mi go brakować.
- Ej Ana, co jest? – Chris zawsze wie, że coś mnie trapi.
- Widać Nialla… - Szepnęłam.
Spojrzał w górę, a jego wzrok powędrował na najjaśniejszą gwiazdę.
- Kurczę, nie wiedziałem, że go aż tak widać… - Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Powiedz, co chcesz powiedzieć.
- Nie… to będzie bardzo złośliwe…
- No mów…
- Jakbyś jeszcze tydzień spała z Niallem to byś też świeciła jak on, ale… - Dostał w łeb.
- To było wredne nie złośliwe…
- Masz rację, przepraszam.
- I ja wcale nie spałam z Niallem.
- Wcale… Tylko koło niego.
- No właśnie… - Wybuchnęliśmy śmiechem, a za nami Daniel. Upss… Chyba słyszał naszą rozmowę.
Do końca lotu jeż się nie odzywaliśmy, bo nie mogliśmy się nadziwić widokiem jaki ukazywał się nam przed oczami. To było nie do opisania.
Wylądowaliśmy, jak mówił Daniel, w lesie.
- Ja cię kręcę… te zdjęcia na lekcjach wcale nie oddają piękna tego świata. – Powiedziałam nie mogąc się zadziwić.
- Zaraz ruszymy dalej, ale najpierw musimy z Chrisem schować skrzydła. – Oznajmił nam i zwrócił się do mojego brata. – Christopher…
- No…
- Zamknij oczy i przypomnij sobie jak Rada chowała wam skrzydła w ciele… od razu powiem Ci, że już nie będzie tak bolało. – Wszyscy troje się skrzywiliśmy.
Chłopak znów przybrał taką samą pozę jak wcześniej i tym razem też napiął wszystkie mięśnie. Jego skrzydła zaczęły się zmniejszać i chować z powrotem do jego ciała. Gdy było po wszystkim Chris z jękiem upadł na kolana.
- No właśnie, to są skutki uboczne… Przykro mi, ale za jakieś pięć minut poczujesz się lepiej.
- Annabel, Ciebie nic nie boli?
- A ma mnie boleć? – Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Odszedł ode mnie na trzy kroki.
- Podejdź do mnie... – Poprosił.
Zrobiłam jak kazał, ale przy pierwszym kroku stało się ze mną to samo co z Chrisem, ale troszkę mniej mnie bolało. Tatuaż strasznie piekł.
- No właśnie… - Powtórzył. – Jesteście połączeni. Jeżeli coś się stanie któremuś z was drugie odczuje to samo tylko, że o połowę delikatniej.
- O połowę…? – Nie mogłam uwierzyć… Przecież ja ledwo co mogę oddychać.
- Annabel, choć idziemy. – Chris już się podniósł.
Również stanęłam na nogi, ale zaraz wpadłam w ramiona brata. Wziął ode mnie swoją koszule i zapiął ją. Mnie w tym czasie trzymał Daniel.
- Chodźcie idziemy do domu. Chris weź ją na ręce. Powiem wam, że każdy Anioł, który schodzi na Ziemię… - Zagadywał nas prowadząc do jak to powiedział domu. – ...ma swojego Przewodnika. Ja jestem do waszej dyspozycji, ale o tym opowiem wam później. Teraz dojdźmy na miejsce. – Ból w plecach ustępował.
Daniel wyszedł przed nas, a my mogliśmy zobaczyć dwie szpary podziurawionego materiału na wysokości łopatek.
- Danielu, te dziury które masz w koszuli to są po skrzydłach? – Zapytałam zachrypniętym głosem.
- Tak…
- A czy ty też masz… - Ledwie co mówiłam, ale chciałam to wiedzieć tylko, że mi przerwał.
- Tak też mam tatuaż… Annabel musisz odpocząć… śpij. Zaraz będziemy na miejscu.
Usnęłam, gdy wychodziliśmy z lasu na jak to on ujął? Ulicę?

4 komentarze: