wtorek, 14 października 2014

PIĘTNAŚCIE

NOWE ŻYCIE


* ANNABEL *

Poszliśmy z Christopherem na górę i wzięliśmy dwa pokoje obok siebie. Ta akcja w kuchni była jakaś nie teges. Nigdy się tak nie zachowywał, nie mogę go zrozumieć. A mówią, że to kobieta  ma umysł nie do ogarnięcia. Zamknęłam drzwi do sypialni i dokładnie się po niej rozejrzałam. Była w kolorze błękitu.. Miała szarą pościel. Idealne połączenie. Poczuła się jak w Niebiosach. W pokoju były drzwi. Jedne prowadziły do następnego, tylko trochę mniejszego pokoiku, w którym były same szafki. To jakiś żart? Po co mi pokój, w którym są szafki i to puste? No nic zamknęłam dziwny pokoik i podeszłam do drugich drzwi. Zobaczyłam dużo urządzeń jak… to chyba jest toaleta. Z tego co pamiętam z lekcji o urządzeniach… służy do… dobra to chyba każdy wie… Daniel mówił o łazience to chyba jest ona. Podeszłam do lustra… przynajmniej to jest znajome… spojrzała co znajduje się po niżej. Jakiś wihajster? Podniosłam gałkę, a z tego czegoś zaczęła lecieć woda. Wow! No tego to u nas nie było. Zakręciłam tą magiczna rzecz i znowu odkręciłam i tak jeszcze raz i jeszcze raz.
- Annabel, co robisz? – Usłyszałam brata i szybko się odwróciłam.
- Nic, a co? – Nie wiedziałam o co mu chodzi i za plecami zakręciłam wihajster.
- No i właśnie tu mamy problem. Miałaś się naszykować do wyjścia, a nie psuć kran…
- A więc tak nazywa się to urządzenie.
- Tak, właśnie tak się nazywa… - Staną naprzeciwko mnie i zaczął majstrować przy mojej koszuli.
- Christopher, co robisz? – No tego już za wiele.
- Uczę się rozpinać guziczki. – Uśmiechnął się niewinnie i zaczął rozpinać trzeciego. Mój własny brat mnie rozbiera!
- Nie uważasz, że sama potrafię to zrobić? – Hello, ja mam ręce.
- Nie. – Rozpiął całą i po prostu wyszedł wcześniej nalewając mi wody do wanny.
Stałam jak głupia i patrzyłam się w zamknięte drzwi, gdzie zniknął mój brat. To było dziwne, ale przynajmniej odkręcił mi den drugi jak to powiedział kran.

* CHRISTOPHER *

Wiem, że to mogło dziwnie wyglądać, ale Daniela przecież nie będę rozbierać. Poza tym jakby nie chciała, to by i nie dała. Ja nie mam daru przekonywania. Zeszedłem na dół już umyty i zobaczyłem jak to określił naszego prawnego opiekuna. Leżał na podłodze przy jakiejś szafce i wyjmował z niej buty. Kurcze ale on tego ma.
- Echem… - Odkaszlnąłem.
- O już się wykąpałeś? – A co w tym trudnego?
- Tak i pokazałem, jak to zrobić też Annabel.
- Co za dziewczyna… - Kontynuuj, a już z tej podłogi nie wstaniesz… - …dobrze, że ma ciebie. – No masz szczęście
- Tak, ale gdy już wszystko załapie możesz Cię jeszcze zaskoczyć… - Oparłem się o ścianę. -  Ona… potrzebuje czasu.
- Znasz ją jak nikt inny… nie pozwól, żeby się jej coś stało. Widziałeś wczoraj jak na siebie działacie. Staraj sobie też nic nie zrobić. Wczoraj myślałem, że będziesz dłużej leżeć na ściółce, ale Ty się podniosłeś po paru sekundach. Jesteś naprawdę silny, ale to nie wystarczy do wykonania zadania. Musisz się nauczyć nad tym panować.
- Jedyne co mnie uspokaja to ona.
- Zauważyłem, ale może się zdarzyć, że ucieknie, bo będzie się bać. Musisz o to zadbać. – Wyciągnął do mnie rękę, abym mu pomógł wstać. Chwyciłem ją i podniosłem go bez większego wysiłku.
- Tu macie buty. Nie wiem czy będą dobre, ale to tylko na dzisiaj.
- Em, dzięki. Tak będą, ale Annabel ma drobną nogę i to będzie za duże… - Wskazałem na buta.
- Kurcze, tak myślałem, ale wyciągnąłem najmniejsze jakie miałem.
- To nic i tak dziękuję. Pójdę jej to zanieść. – Ubrałem swoje i ruszyłem po schodach.
Wszedłem do pokoju Any, a później delikatnie zapukałem do łazienki.
- Annabel, jesteś jeszcze tam? – Odpowiedziała mi cisza. – Annabel?!
Drzwi się otworzyły a w nic stanęła już ubrana dziewczyna. Kamień z serca. Przyciągnąłem ją do siebie.
- Czego się tak darłeś? – Zapytała zupełnie spokojna.
- Bo się nie odezwałaś… - Popatrzyłem jej prosto w oczy.
- Miałam włączone to… - Pokazała na sprzęt. A w jej oczach były jedne wielkie pytajniki.
- Tą suszarkę. – Dokończyłem za nią.
- No właśnie… Suszyłam włosy.
Wywróciłem oczami i wyłączyłem sprzęt z kontaktu. Posadziłem ja na łóżku i założyłem buty, które od razu jej spadły.
- Christopher, co to jest?
- Buty, które są na ciebie za duże.
Poddaje się.

* DANIEL *

Aniołki zeszły na dół, podczas tego Annabel zdążyła zgubić oba buty ze cztery razy.
- To co idziemy?
- Tak. – Znów odpowiedzieli równo. Co oni z tym mają?
Zamknąłem na klucz dom i pojechaliśmy samochodem do sklepu. Podczas jazdy opowiadałem i jak to będzie.
- Podręczniki i resztę rzeczy macie kupione, ale zostały nam ubrania i te nieszczęsne buty. – Tu spojrzałem razem z Chrisem na Annabel, a ta się zarumieniła i spuściła głowę.
Zaparkowałem po galerią, a oni otworzyli buzię. To będzie trudne przyzwyczaić ich do życia na Ziemi. Dałem im pieniądze.
- Idźcie sobie pokupować ubrania i co tam potrzebujecie, a ja pójdę pojadę na chwilę do waszej szkoły. Spotkamy się za cztery godziny, okay? – Nie zadawajcie zbędnych pytań, błagam!
- Okay, tylko gdzie? – Uff…
- Jak wejdziecie do budynku to zaraz po lewej macie restauracje zamówcie sobie obiad jak skończycie zakupy i poczekajcie na mnie.
- Dobra, pa. – Odpowiedzieli równo.
Pokiwałem tylko głową i uśmiechnąłem się pod nosem. Zaczynają mnie bawić.

4 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana do liebster awards! Szczegóły u mnie na:
    http://never-say-never-ok.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To zabawne gdy Annabel nie wie tak oczywistych rzeczy ;)

    zapraszam na EPILOG na-zawsze-twoj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń