KARA
*
ANNABEL *
Spuściłam
głowę. Nie chciałam, żeby Martina widziała moje łzy. Już wystarczy tego dobrego.
Na oglądała się. O kurka! Dlaczego spięłam włosy? Po co? Może Niall coś
wymyśli. Spojrzałam na niego, a moje nadzieje rozwiał wiatr. Siedział cały
spięty. Miał zamknięte oczy i otwarte usta, przez które oddychał. Mogłam
zobaczyć jego każdy napięty mięsień. Siłuje się. Walczy z jej mocą. Ten widok
sprawił, że z moich oczu wypłynęły niekontrolowane łzy. „Christopher pomóż!”.
Spojrzałam na brata. Patrzył się na mnie. Wyszeptałam bezgłośnie: „Błagam Cię,
zrób coś!”. Poderwał się jednym machnięciem skrzydeł i staną centymetr od niej
ze świętym spokojem wymalowanym na twarzy, ale jego napięte ciało mówiło samo
za siebie.
- Słuchaj no ty… - zacisną pięści
jakby chciał ją uderzyć. Zerwałam się z miejsca, ale przeszkodziły mi silne
ramiona Nialla oplatające moją talię.
- Niall, puść!
- Nie, Mała. Niech załatwi to raz a
dobrze.
- On ją pobije jak straci kontrole!
- Nie straci! Zresztą odkąd Ty się
przejmujesz jej losem? – Wypowiadał te słowa z wielkim trudem. Nadal rzuca na
niego urok. Jego ręce zaczęły drżeć.
- …jestem odporny na działanie… - Chris
nie przestawał mówić.
Ramiona Nialla przyciągnęły mnie do
jego rozgrzanego ciała. To było krępujące.
- Niall?! Co ty robisz? Puść!
- Nie Mała! Nie puszcze. Zostań tak
jak jesteś… ach…
- Niall! Spójrz na mnie! – Spojrzał –
Dlaczego? Jesteś silny! Dasz rade!
- Nie… dam… pomóż…
- Jak?!
- Pomóż mi zapomnieć! – Wtulił twarz
w moją szyję.
Wiedziałam o co mu chodzi, ale jeszcze
nigdy nie byłam z nikim tak blisko…
- Pozwól mi myśleć o Tobie…
- Myśl… jeżeli to pomorze… - Dziwnie
się czułam. Objęłam chłopaka za szyję i szeptałam.
- Spokojnie Niall… Jestem przy Tobie…
- Jesteś… - Teraz trząsł się już cały.
Dotarło do mnie, że Martina mówiąc:
„Pragnę, aby zostawiła mojego chłopaka w spokoju.” Miała na myśli Nialla.
Przylgnęłam do niego całym ciałem. Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
Zaczęłam mu smyrgać szyję. Po chwili poluźnił uścisk. Od razu się troszkę
odsunęłam, ale nadal byłam blisko… bardzo blisko. Przestał się trząść.
Patrzyłam na jego zamknięte oczy, ale chwile później je otworzył. Teraz
patrzyliśmy się oboje. Chwycił moją twarz w obie dłonie, a moje ciało
przycisnął do swojego za pomocą skrzydeł. Pocałował mnie w kącik ust…
- Annabel, dziękuje… - Zastygłam w bez
ruchu. On nigdy nie mówił mi po pełnym imieniu. Zawsze Ruda, Mała lub Ana, ale
nigdy Annabel… Wtuliłam czerwoną twarz w zagłębienie jego szyi i po prostu
dałam upust łzą, które przez cały ten czas zbierały się do wypłynięcia… Teraz
to on mnie uspokajał.
- Mam u Ciebie dług Mała…
- Nie spłacaj go…
- Teraz nie, kiedy indziej ta… Cicho,
nie płacz już… jest po wszystkim…
- Wynocha z naszego życia! – Chris
skończył swój monolog, a Martina zapłakana odleciała. Niall objął mnie mocniej
skrzydłami. Jego ramiona trzymały moje biodra blisko niego. Chris stał dalej
cały spięty. Przez jego ciało przechodziły dreszcze złości.
- Fi-fu-fiiu! Stary, nieźle. – Dopiero
słowa Nialla sprawiły, że Chris odwrócił się w naszą stronę. Jego wzrok
ujawniał jak bardzo jest zdenerwowany. Była w nich nienawiść i złość. Zacisnął
szczękę i spojrzał w moją stronę, a mną wstrząsnęły dreszcze strachu. Nie
poznawałam własnego brata. Nigdy go takiego nie widziałam. Nie byłam w stanie poradzić
sobie ze strachem. Przytuliłam się do Nialla. Chłopak chyba wyczuł mój strach,
bo zasłonił mnie skrzydłami.
* CHRISTOPHER *
Zobaczyłem
strach na twarzy Annabel i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo jestem
spięty. Poczułem jak szczęka zaczyna mi strzelać. Rozluźniłem spięte mięśnie.
Nie mrużyłem już oczu. Zacząłem głębiej i równomierniej oddychać. Czułem jak
wylatuje ze mnie złość.
Jak mogłem być taki głupi?
Jak mogłem doprowadzić się do takiego
stanu?
Odpowiedz jest prosta.
Jestem debilem.
- Ana, ja…
- Christopher, zanim cokolwiek powiesz
upewnij się, że jesteś w pełni spokojny.
Nosz cholera. Nie będzie mi mówił co
mam robić!
- Niall, to moja siostra, odsuń się od
niej! – Każde słowo wypowiadałem osobno i powoli, żeby dotarło do niego to co
powiedziałem.
- Nie… - wyszeptał, a mnie trafił
piorun - … zabieram ją do siebie i ty nie podważysz mojego zdania. Uspokoisz
się i pomyślisz jak znów zdobyć jej zaufanie.
Nie
dał mi szansy odpowiedzieć. Otworzył skrzydła i jednocześnie ukazał mi zapłakaną
siostrę. Uniósł ją, przytulił do własnego ciała, spojrzał w moją stronę i
odleciał. Zostawił mnie osłupiałego. Jak mógł? Jednak z drugiej strony ma
racje. Nie powinienem się do niej zbliżać w takim stanie. Rozpostarłem skrzydła,
usiadłem na chmurze i schowałem się przed światem za zasłoną piór.
Jak ja mam ją przeprosić?
Zdobyć jej zaufanie?
Gdy zrobiłem szparę między piórami
skrzydeł moim oczom ukazało się zachodzące słońce, które symbolizuje, że jeśli
coś się zaczęło ma też swój koniec.
Trzeba
to tylko dobrze rozegrać…
~o~
Wracamy do gry...