środa, 30 lipca 2014

CZTERY


KARA



                        * ANNABEL *

            Spuściłam głowę. Nie chciałam, żeby Martina widziała moje łzy. Już wystarczy tego dobrego. Na oglądała się. O kurka! Dlaczego spięłam włosy? Po co? Może Niall coś wymyśli. Spojrzałam na niego, a moje nadzieje rozwiał wiatr. Siedział cały spięty. Miał zamknięte oczy i otwarte usta, przez które oddychał. Mogłam zobaczyć jego każdy napięty mięsień. Siłuje się. Walczy z jej mocą. Ten widok sprawił, że z moich oczu wypłynęły niekontrolowane łzy. „Christopher pomóż!”. Spojrzałam na brata. Patrzył się na mnie. Wyszeptałam bezgłośnie: „Błagam Cię, zrób coś!”. Poderwał się jednym machnięciem skrzydeł i staną centymetr od niej ze świętym spokojem wymalowanym na twarzy, ale jego napięte ciało mówiło samo za siebie.
- Słuchaj no ty… - zacisną pięści jakby chciał ją uderzyć. Zerwałam się z miejsca, ale przeszkodziły mi silne ramiona Nialla oplatające moją talię.
- Niall, puść!
- Nie, Mała. Niech załatwi to raz a dobrze.
- On ją pobije jak straci kontrole!
- Nie straci! Zresztą odkąd Ty się przejmujesz jej losem? – Wypowiadał te słowa z wielkim trudem. Nadal rzuca na niego urok. Jego ręce zaczęły drżeć.
- …jestem odporny na działanie… - Chris nie przestawał mówić.
Ramiona Nialla przyciągnęły mnie do jego rozgrzanego ciała. To było krępujące.
- Niall?! Co ty robisz? Puść!
- Nie Mała! Nie puszcze. Zostań tak jak jesteś… ach…
- Niall! Spójrz na mnie! – Spojrzał – Dlaczego? Jesteś silny! Dasz rade!
- Nie… dam… pomóż…
- Jak?!
- Pomóż mi zapomnieć! – Wtulił twarz w moją szyję.
Wiedziałam o co mu chodzi, ale jeszcze nigdy nie byłam z nikim tak blisko…
- Pozwól mi myśleć o Tobie…
- Myśl… jeżeli to pomorze… - Dziwnie się czułam. Objęłam chłopaka za szyję i szeptałam.
- Spokojnie Niall… Jestem przy Tobie…
- Jesteś… - Teraz trząsł się już cały.
Dotarło do mnie, że Martina mówiąc: „Pragnę, aby zostawiła mojego chłopaka w spokoju.” Miała na myśli Nialla. Przylgnęłam do niego całym ciałem. Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Zaczęłam mu smyrgać szyję. Po chwili poluźnił uścisk. Od razu się troszkę odsunęłam, ale nadal byłam blisko… bardzo blisko. Przestał się trząść. Patrzyłam na jego zamknięte oczy, ale chwile później je otworzył. Teraz patrzyliśmy się oboje. Chwycił moją twarz w obie dłonie, a moje ciało przycisnął do swojego za pomocą skrzydeł. Pocałował mnie w kącik ust…
- Annabel, dziękuje… - Zastygłam w bez ruchu. On nigdy nie mówił mi po pełnym imieniu. Zawsze Ruda, Mała lub Ana, ale nigdy Annabel… Wtuliłam czerwoną twarz w zagłębienie jego szyi i po prostu dałam upust łzą, które przez cały ten czas zbierały się do wypłynięcia… Teraz to on mnie uspokajał.
- Mam u Ciebie dług Mała…
- Nie spłacaj go…
- Teraz nie, kiedy indziej ta… Cicho, nie płacz już… jest po wszystkim…
- Wynocha z naszego życia! – Chris skończył swój monolog, a Martina zapłakana odleciała. Niall objął mnie mocniej skrzydłami. Jego ramiona trzymały moje biodra blisko niego. Chris stał dalej cały spięty. Przez jego ciało przechodziły dreszcze złości.
- Fi-fu-fiiu! Stary, nieźle. – Dopiero słowa Nialla sprawiły, że Chris odwrócił się w naszą stronę. Jego wzrok ujawniał jak bardzo jest zdenerwowany. Była w nich nienawiść i złość. Zacisnął szczękę i spojrzał w moją stronę, a mną wstrząsnęły dreszcze strachu. Nie poznawałam własnego brata. Nigdy go takiego nie widziałam. Nie byłam w stanie poradzić sobie ze strachem. Przytuliłam się do Nialla. Chłopak chyba wyczuł mój strach, bo zasłonił mnie skrzydłami.

* CHRISTOPHER *

            Zobaczyłem strach na twarzy Annabel i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo jestem spięty. Poczułem jak szczęka zaczyna mi strzelać. Rozluźniłem spięte mięśnie. Nie mrużyłem już oczu. Zacząłem głębiej i równomierniej oddychać. Czułem jak wylatuje ze mnie złość.
Jak mogłem być taki głupi?
Jak mogłem doprowadzić się do takiego stanu?
Odpowiedz jest prosta.
Jestem debilem.
- Ana, ja…
- Christopher, zanim cokolwiek powiesz upewnij się, że jesteś w pełni spokojny.
Nosz cholera. Nie będzie mi mówił co mam robić!
- Niall, to moja siostra, odsuń się od niej! – Każde słowo wypowiadałem osobno i powoli, żeby dotarło do niego to co powiedziałem.
- Nie… - wyszeptał, a mnie trafił piorun - … zabieram ją do siebie i ty nie podważysz mojego zdania. Uspokoisz się i pomyślisz jak znów zdobyć jej zaufanie.
            Nie dał mi szansy odpowiedzieć. Otworzył skrzydła i jednocześnie ukazał mi zapłakaną siostrę. Uniósł ją, przytulił do własnego ciała, spojrzał w moją stronę i odleciał. Zostawił mnie osłupiałego. Jak mógł? Jednak z drugiej strony ma racje. Nie powinienem się do niej zbliżać w takim stanie. Rozpostarłem skrzydła, usiadłem na chmurze i schowałem się przed światem za zasłoną piór.
Jak ja mam ją przeprosić?
Zdobyć jej zaufanie?
Gdy zrobiłem szparę między piórami skrzydeł moim oczom ukazało się zachodzące słońce, które symbolizuje, że jeśli coś się zaczęło ma też swój koniec.

            Trzeba to tylko dobrze rozegrać…

~o~

Wracamy do gry...

2 komentarze: