poniedziałek, 7 lipca 2014

JEDEN


POCZĄTEK


            Ciemność…
            Chłód…
            Głuch cisza..
            Tego nie da się opisać…
Ciemność jest wszędzie. Nie widać początku ani końca. Nie wiadomo co się może zdarzyć. Wszędzie jest czarno, żadnego szeptu, huczenia wiatru. Jednym słowem… nicość.
Taki stan trwa bez końca.
            Jednak coś się zmienia. Bardzo powoli lecz znacząco pośrodku ciemności zaczyna tlić się światełko. Jest malutkie, z daleka byłoby go widać jedynie pod postacią małej iskry. Mimo swej drobnej postaci i słabego promyczka ono nie gaśnie. Zaczyna promieniować większym blaskiem lecz dalej jest takie malutkie. Po chwili nie ma już jednego światełka, ale są ich dwa. Tak samo jak poprzednie zaczyna promieniować blaskiem. Można by było powiedzieć, że dorównuje jasnością poprzedniemu. Ciemność staje się coraz mniej przytłaczająca. Zaczynają się rozrastać, powoli jakby czas nie miał dla nich znaczenia. Są coraz większe i jaśniejsze. Powoli ze świecących blaskiem, niewidzialnych powłok wyłaniają się dwie istoty. Nie widać ich twarzy, rąk, nóg, ponieważ jest tak jasno, że ciemność ma odcień szarości. Zaczyna się robić cieplej. Cisza nie jest już głucha, ale słychać lekki trzepot. Trzepot skrzydeł. Nad łopatkami na plecach nowonarodzonych istot z maleńkich, podłużno-pionowych blizn pomału wyrastają minimalnych rozmiarów skrzydła. Są nieskazitelnie białe i bardzo delikatne. Skóra przybrała kolor lekko czerwonawy, a krążki otaczające bliznę poblakły. Pióra powoli, z nieprzyjemnym uczuciem rosną coraz większe. Skrzydła zaczynają przybierać kształt najwspanialszych jakie są. Półokrągłe zakończone ostrym szpicem i łukiem pozwalający je schować na plecach. Nie są poszarpane, ani nierównomierne czy niesymetryczne. Po prostu idealne. Poza jednym wielkim blaskiem, konturem i skrzydłami istot zaczyna być widoczna różnica między nowonarodzonymi. Jest to kobieta i mężczyzna. Blask powoli ustępuje szarości, dzięki której można zobaczyć całą budowę ciała istot.
            Jej skrzydła zaczynają zmieniać kształt na bardziej delikatny i wyzywający. Formują się pionowo i rosną aż stają się silne i potężne.
            Jego przybierają wojowniczych cech. Stają się wytrzymałe jak stal i bardzo silne. Są większe niż skrzydła kobiety i bardziej umięśnione.
            Bardzo powoli, jakby z umiarem nowonarodzeni tracą ten wspaniały blask. Ciemność znów przejmuje panowanie lecz nie całkiem. Jest cieplej. Wydawałoby się, że ktoś napalił w ogromnym piecu. Zniknęła też głucha cisza. Z wyjątkiem trzepotu potężnych par skrzydeł słychać szepty. Dwa jakby oddzielne głosy, ale jednak takie same. Jeden szept mówiący dwie różne rzeczy. Każda z istot słyszy inną, ale bardzo znaczącą wiadomość.
            „Swoje imię”.
            Ciemność znów ustępuje światłości lecz temperatura spada o kilka ładnych stopni w dół. Jest zimno, wręcz lodowato. Jednak nie przeszkadza im taki stan. Dla tych istot to normalna kolej rzeczy. Są odporni na spadek temperatury jak i na jej wzrost.
            Zamiast mroku, który wcześniej panował, widać teraz wszędzie biel. Biel, która otacza istoty ze wszystkich możliwych stron jest wręcz nieskazitelna. Odcieniem dorównuje piórom na skrzydłach nowonarodzonych. Po chwili staje się coraz jaśniejsza, jakby nie było granicy. Biel staje się jednym, oślepiającym blaskiem. Znów nie widać tajemniczych istot, ponieważ tym razem pochłonęła ich biel…

2 komentarze:

  1. Jejku.. to jest jckxjckticktivjylvotldpat!! *.* nie da sie opisac jakie to piekne!! Jacie! <3 naprawde bardzo ale to bardzo mi sie podobalo!! <3 *.* juz kocham to opowiadanie! Nie mg sie doczekac kolejnych rozdzialow *.* ;* caluski :*** ~ Yolo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jej super!!!! życzę dużo weny na następne rozdziały

    OdpowiedzUsuń