POCZĄTEK
Ciemność…
Chłód…
Głuch
cisza..
Tego
nie da się opisać…
Ciemność jest wszędzie. Nie widać
początku ani końca. Nie wiadomo co się może zdarzyć. Wszędzie jest czarno,
żadnego szeptu, huczenia wiatru. Jednym słowem… nicość.
Taki stan trwa bez końca.
Jednak coś
się zmienia. Bardzo powoli lecz znacząco pośrodku ciemności zaczyna tlić się
światełko. Jest malutkie, z daleka byłoby go widać jedynie pod postacią małej
iskry. Mimo swej drobnej postaci i słabego promyczka ono nie gaśnie. Zaczyna
promieniować większym blaskiem lecz dalej jest takie malutkie. Po chwili nie ma
już jednego światełka, ale są ich dwa. Tak samo jak poprzednie zaczyna
promieniować blaskiem. Można by było powiedzieć, że dorównuje jasnością
poprzedniemu. Ciemność staje się coraz mniej przytłaczająca. Zaczynają się
rozrastać, powoli jakby czas nie miał dla nich znaczenia. Są coraz większe i
jaśniejsze. Powoli ze świecących blaskiem, niewidzialnych powłok wyłaniają się
dwie istoty. Nie widać ich twarzy, rąk, nóg, ponieważ jest tak jasno, że
ciemność ma odcień szarości. Zaczyna się robić cieplej. Cisza nie jest już
głucha, ale słychać lekki trzepot. Trzepot skrzydeł. Nad łopatkami na plecach
nowonarodzonych istot z maleńkich, podłużno-pionowych blizn pomału wyrastają
minimalnych rozmiarów skrzydła. Są nieskazitelnie białe i bardzo delikatne.
Skóra przybrała kolor lekko czerwonawy, a krążki otaczające bliznę poblakły.
Pióra powoli, z nieprzyjemnym uczuciem rosną coraz większe. Skrzydła zaczynają
przybierać kształt najwspanialszych jakie są. Półokrągłe zakończone ostrym
szpicem i łukiem pozwalający je schować na plecach. Nie są poszarpane, ani
nierównomierne czy niesymetryczne. Po prostu idealne. Poza jednym wielkim
blaskiem, konturem i skrzydłami istot zaczyna być widoczna różnica między
nowonarodzonymi. Jest to kobieta i mężczyzna. Blask powoli ustępuje szarości,
dzięki której można zobaczyć całą budowę ciała istot.
Jej
skrzydła zaczynają zmieniać kształt na bardziej delikatny i wyzywający. Formują
się pionowo i rosną aż stają się silne i potężne.
Jego
przybierają wojowniczych cech. Stają się wytrzymałe jak stal i bardzo silne. Są
większe niż skrzydła kobiety i bardziej umięśnione.
Bardzo
powoli, jakby z umiarem nowonarodzeni tracą ten wspaniały blask. Ciemność znów
przejmuje panowanie lecz nie całkiem. Jest cieplej. Wydawałoby się, że ktoś
napalił w ogromnym piecu. Zniknęła też głucha cisza. Z wyjątkiem trzepotu
potężnych par skrzydeł słychać szepty. Dwa jakby oddzielne głosy, ale jednak
takie same. Jeden szept mówiący dwie różne rzeczy. Każda z istot słyszy inną,
ale bardzo znaczącą wiadomość.
„Swoje imię”.
Ciemność
znów ustępuje światłości lecz temperatura spada o kilka ładnych stopni w dół.
Jest zimno, wręcz lodowato. Jednak nie przeszkadza im taki stan. Dla tych istot
to normalna kolej rzeczy. Są odporni na spadek temperatury jak i na jej wzrost.
Zamiast
mroku, który wcześniej panował, widać teraz wszędzie biel. Biel, która otacza
istoty ze wszystkich możliwych stron jest wręcz nieskazitelna. Odcieniem
dorównuje piórom na skrzydłach nowonarodzonych. Po chwili staje się coraz
jaśniejsza, jakby nie było granicy. Biel staje się jednym, oślepiającym
blaskiem. Znów nie widać tajemniczych istot, ponieważ tym razem pochłonęła ich
biel…
Jejku.. to jest jckxjckticktivjylvotldpat!! *.* nie da sie opisac jakie to piekne!! Jacie! <3 naprawde bardzo ale to bardzo mi sie podobalo!! <3 *.* juz kocham to opowiadanie! Nie mg sie doczekac kolejnych rozdzialow *.* ;* caluski :*** ~ Yolo <3
OdpowiedzUsuńjej super!!!! życzę dużo weny na następne rozdziały
OdpowiedzUsuń