środa, 27 sierpnia 2014

OSIEM


LATANIE



                        * ANNABEL *
           
            Po sprzeczce między mną a bratem nie było nawet śladu. Wszystko wróciło do normy. No prawie… mam chłopaka, a nie najlepszego przyjaciela. Chris ma dziewczynę, a nie przyjaciółkę. Tak się zastanawiam ile jeszcze Sue z nim wytrzyma… jest straszny nie poznaję własnego brata. Wszystko za nią robi.
Mam szczęście, że Niall taki nie jest… co prawda jest opiekuńczy i w ogóle, ale zna granice.
- Mam pomysł. Co wy no to abyśmy polecieli tam gdzie się wszyscy razem spotkaliśmy? – Niall i te jego genialne pomysły.
- Jestem za. – Głosowanie czas zacząć… jak zwykle pierwsza Sue
- Ja też. – Jak Sue to i Chris.
Wszyscy spojrzeli na mnie oczami pełnymi nadziei.
Mogłam odmówić?
Nie…
- Jestem przegłosowana, ale jest jeden problem, bo ja nad…
- Bo ty nadal nie potrafisz latać. – Dokończyli wszyscy razem za mnie.
- Tak… - Dlaczego ja muszę się tak czerwienić?
- Ej, Ruda to nic trudnego… - Niall próbował mnie pocieszyć.
- Jasne, to nie ty jesteś jednym Aniołem, który tego nie potrafi.
- Ale za to możesz być jedynym z najlepszych, którzy to robią jak się postarasz. – To mnie podniósł na duchu…
O kurka…
- Ja nie polecę, a jak spadnę i co będzie? – Tego nie przebiją…
- To Cię złapiemy, Kochana nic się nie martw. - Sue
Chyba właśnie zaczęłam.
Wszyscy na raz wstali i popatrzyli się na mnie jakbym była jakimś krasnoludem z blond brodą.
- No Mała, go, go, go! – Niall nie możesz sobie odpuścić?
- A raczej fly, fly, fly! – Kontynuował
Sue błagam pomóż!

* CHRISTOPHER *

- Dobra jak ktoś w końcu ma nauczyć ją latać to niech to będę ja.
- Chciałbyś, miałeś na to całe siedemnaście lat teraz moja kolej. – O nie Niall ze mną nie wygrasz.
- Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. Ja się tym zajmę… - Anie chyba ulżyło.
- Dzięki Kochanie, własnej siostry nie dasz dotknąć.
- Dam jak już będzie umiała latać.
- Powodzenia… - Cichy szept Małej skupił na niej całą naszą uwagę.
- Ej, skrzydła do góry dasz radę.
- Taa na pewno. – Jej drżący głos mówił sam za siebie.
- Ale ja mówię serio, skrzydła do góry. – Sue się nie poddawała.
Annabel poruszała piórami na skrzydłach i rozłożyła jedno – prawe – i drugie – lewe – dokładnie je oglądając.
Wow! Dopiero teraz widać jakie są piękne i potężne.
- Fi-fu-fiiu Mała, ale masz helikoptery. Nie wmówisz mi, że nie umiesz na nich latać. – Niall nadal swoje.
Ana posłała w jego stronę lekki i niepewny uśmiech. Zamachała skrzydłami.
- Bardzo dobrze Ruda, zrób tak jeszcze raz. – Chciałem, żeby poczuła wiatr jaki robią.
- Ale co mam jeszcze raz je rozłożyć?
- Nie… Masz nimi jeszcze raz zamachać tak jak przed chwilą. – Popatrzyła się na mnie jak na idiotę.
- O co Ci chodzi? – Nie wytrzymam z nią.
- No… bo… ty…
- Chrisowi chodzi o to abyś jeszcze raz wykonała taki sam ruch skrzydłami jak przed chwilą czyli tak… - Sue jako jedyna mądra w naszym gronie wpadła na pomysł, żeby to Młodej zademonstrować.
- Ja takiego czegoś nie zrobiłam…
- Zrobiłaś! – Odpowiedzieliśmy wszyscy chórem. – Zrobiłaś taki ruch. – Teraz to już wszyscy tak robiliśmy.
- To nie był ruch…
- A co to było? – Z niewiadomych powodów moja siostra się zaczerwieniła i spuściła głowę.
- Dowiemy się? – Sue drążyła dalej.
- To był dreszcz… dreszcz strachu. – Wszeptała, a raczej bezgłośnie powiedziała Ruda.
- Ej, ale nie masz co się wstydzić… my też się na początku baliśmy.
- Tak, ale wy się nauczyliście…
- Więc teraz nauczymy ciebie. Gdzie trzy głowy to nie jedna i jeszcze dochodzisz ty.
- Poddaje się mówcie co mam robić.
- Zamachaj nimi o tak… - Sue stanęła na wprost niej i zaczęła śmiesznie machać skrzydłami. Ku mojemu zdziwieniu Annabel powtórzyła to bezbłędnie.
- A teraz tak… - Zamachała pod innym kontem i już z trudem utrzymywała się na obłoku. Mała też zaczęła się unosić.
- Świetnie, ale otwórz oczy… Zamachaj nimi bardziej pionowo i poziomo na zmianę. – Powiem szczerze, że nie wiedziałem czy tego dożyję. Ona lata.
- Ty latasz … - Nie mogłem się od tego powstrzymać.
I musiałem jak zwykle wszystko spaprać. Gdy Mała mnie usłyszała otworzyła oczy i chyba nie uwierzyła, że to się naprawdę dzieje bo przestała machać skrzydłami i upadła na chmurę.
- Chris, czy ty nie umiesz siedzieć cicho?! – Upss, Sue jest zła…
- No umiem, ale nie powiesz mi, że teraz będziesz się zajmować opierniczaniem mnie, a nie chwaleniem Any…
- Brawo Kochanie! Spróbuj jeszcze raz.- Sue chyba mi odpuściła, ale to okaże się później.
- Ana, wyłącz myślenie. Otwórz oczy i uwierz, że to się dzieje naprawdę. – Może tak jej jakoś pomogę.
Mała się nie odezwała, ale ustawiła się jeszcze raz w tym samym miejscu i tak samo śmiesznie poruszyła skrzydłami. Sprawiała tym wrażenie jakby chciała sprawdzić, czy mięśnie na skrzydłach są rozluźnione. Uderzyła nimi o powietrze i jednym susem znalazła się wysoko w górze. Może Niall ma rację mówiąc, że będzie najlepiej latała. Straciliśmy ją z oczu.
- Sue, gdzie ona jest? – Spytał blondyn spanikowanym głosem.
- To tak: poleciała w górę potem na lewo, od tęczy skręciła na Drogi Rozstania, przy których chwilę się zachwiała, ale szybko odzyskała stery, poleciała po ostrym skosie do Źródełka Życia, ale tam wleciała w gęsty Obłok i straciłam ją z oczu póki nie wylądowała prawie na tobie hamując…
W tym momencie gdy Sue powiedziała trasę Any, ona z wielkiego rozpędu wyleciała z chmury i zatrzymała się na Niallu zwalając go przy tym z nóg. Teraz oboje leżeli u naszych stóp Niall roześmiany i przy okazji nieźle wystraszony a Ana niepewna i troszkę zdezorientowana.
- I jak się leciało? – Sue uprzedziła nas wszystkich.
- Fajnie… - Zdyszany głos Rudej zaspokoił nas wszystkich.
- Ej, ej, ej ja się tu o ciebie martwię gdzie ty latasz. Pytam się gdzie jesteś Sue. Ona mi tu całą twoją drogę prześwietliła. A ty sobie hamujesz na mnie zadowolona i zwalasz mnie z nóg. Mogłabyś mi chociaż dać buziaka na przywitanie… - Wszyscy opatrzyliśmy się krzywo na Nialla.
- Annabel on chyba za mocno przywalił głowa o chmurę, wiesz?
- Wiem, ale buziaka mu mogę dać.
- No weźcie nie przy ludziach… - Sue zaczęła mi zasłaniasz oczy.
- Tak wracając do tematu… - Niall zrobił przerwę, aby wstać z obłoku - … to mieliśmy lecieć na Wschodnie Wybrzeże.
- No to lećmy…
- Ana czy ja dobrze usłyszałem to co ty powiedziałaś… źle … czy ja … czy ty…?
- Możesz powtórzyć Ruda? – Moje próby złożenia jakiegokolwiek sensownego zdania przerwało pytanie Nialla.
- No powiedziałam, że możemy lecieć…

- Dobra tu się nie ma co zastanawiać, bo nam się rozmyśli dziewczyna jak mówi to, to robimy. – Sue jest chyba najbardziej rozgarniętą osobą w naszym towarzystwie.

~o~
Dziękuję, że czytacie moje wypociny, ale mimo to mam pytanie. Dużo jest Was tutaj, więc dlaczego tak mało komentarzy? Chciałbym wiedzieć, co uważacie o tym opowiadaniu, czego tutaj brakuje lub czegoś jest za dużo. Jak wy widzicie tą opowieść?

środa, 20 sierpnia 2014

SIEDEM



PRZEBACZENIE

                        * CHRISTOPHER *

           
            Do Nialla nie było daleko, ale chciałem mieć to wszystko za sobą. Nie znoszę gdy jestem posprzeczany z siostrą. Na szczęście nie jestem sam, jest przy mnie Sue…
- Christopher, to jak to teraz będzie…?
- Co ma być?
- No z nami?
- No jak to co? Jesteśmy razem… No chyba, że nie chcesz?
- No wiesz? Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć?
- Więc będziesz moją dziewczyną?
- Już myślałam, że nie zapytasz. – Cała Sue.
- Osz ty, no wiesz co?
- Wiem, ale wiem jeszcze nie jedną interesującą ciekawostkę, którą chciałbyś usłyszeć…
- Na przykład…?
- Pierwsza: ja też Cię kocham…
- Co za wyznanie… - dostałem w makówkę – a to za co?
- Za to, że mi przerywasz. To nie jest gwóźdź programu.
- Okay, kontynuuj..
- Druga: dostała list od Rady i schodzę na Ziemię razem z wami.
- Zaczynam ich kochać… - zamachnęła się, ale byłem szybszy - … ale Ciebie bardziej.
- No masz szczęście…
- Mam, mam. Coś jeszcze?
- Tak, Annabel ma chłopaka…
- Że jak?
- No sam zobacz… - Wskazała w kierunku całującej się pary.
- Jak mógł?!
- Christopher, on ma do tego prawo. Ana nie jest na twoją wyłączność.
- No, ale mógł mnie uprzedzić…
- Mógł, ale nie musiał.
- Ech, masz rację.
- Naucz się panować nad gniewem, bo inaczej nigdy Ci nie zaufa i będzie się jeszcze bardziej bała.
- Dobra, ale ja tego nie kontroluje.
- Musisz, a teraz choć dowiemy się szczegółów…
- O nie, proszę Cię… Ja ta nie idę…
- Dlaczego? – No i weź jej to tłumacz.
- Tam jest moja siostra…
- No, o ile mi wiadomo właśnie z tego powodu tu lecieliśmy.
- … całująca się z moim kumplem!
Oj nie jest dobrze. Wdech i wydech. Stary, ogarnij się!
            Podeszliśmy do nich i zwróciliśmy ich uwagę chrząkając. Gdy Mała mnie zobaczyła w jej oczach pojawił się strach przeplatany paniką. Chciała uciec, ale skrzydła i ramiona Nialla sprytnie jej to uniemożliwiły. Byłem mu za to wdzięczny. No dobra to zaczynamy kabaret. Chwyciłem za rękę Sue…
- Widzę, że i ty siostra znalazłaś drugą połówkę? – Otworzyła szeroko oczy i dopiero teraz zauważyła, że tulę do siebie Anielicę.
- Tak… - Wyszeptała, nie potrafiąc ukryć uśmiechu.
Niall powałową ją w czubek nosa.
- Szczerze mówiąc z dwojga złego cieszę się, że jesteś to ty, Niall.
- No innego byś tłuk na kwaśne jabłko. – Czy on musi wszystko psu… Czy Annabel się śmieje?
- Ana, czy ty chichoczesz? – Sue nie mogła się powstrzymać
- Haha, tak.
- A mogę wiedzieć co Cię tak śmieszy? – Zapytałem naprawdę tego ciekawy, bo nie mogłem jej rozgryźć.
- Z tej sytuacji…
- Przepraszam, ale nie rozumiem… - No skoro Sue nawet nie ma pojęcia o co jej chodzi to może nie jest ze mną tak źle?
- Rozejrzyjcie się w jakiej sytuacji się znajdujemy.
Wszyscy się popatrzyliśmy na siebie i skojarzyliśmy o co chodzi. Teraz śmiali się już wszyscy. Przyszedłem ją przerosić, a skończyło się na wyznaniu miłości i kogo by tu ostatecznie zabić… A właśnie wracając do…
- Ana, ja chciałbym Cię… - Czy ona zawsze musi mi przerywać w takiej sytuacji?
- Nie przepraszaj Christopher, ale obiecaj, ż nigdy więcej nie będziesz takie przy mnie. – Uff.
- Obiecuje…
Wygrzebała się spod piór Nialla i wpadła w moje ramiona. Jest już dobrze. Myślałem, że będzie gorzej. Mała się rozpłakała. Ucałowałem jej czółko i spojrzałem na kumpla i dziewczynę. Wyszeptałem w nich stronę ciche:
- Dziękuję…
Oni tylko pokiwali głowami, że nie ma za co i przybyli sobie piątkę.

No tak zdradzony to jeszcze nie byłem. Oni to skubańcy wszystko wymyślili. A zresztą może to i dobrze. Obojgu nam przydał się taka lekcja przetrwania. Teraz a tylko nadzieję, że Niall nie zawiedzie mojej Annabel…

piątek, 8 sierpnia 2014

SZEŚĆ


NIEPEWNOŚĆ

* NIALL *
           
            Lecę pośród chmur. Obok leci Annabel. Śmieje się. Jestem chyba najszczęśliwszym Aniołem w Niebiosach. Ale zaraz coś jest nie tak… Przecież Ruda nie potrafi latać…
Nagle się zatrzymuję. Oglądam za siebie i nigdzie jej nie widzę. Patrzę w dół. Spada. Spada na ziemię. Zaczynam ją gonić. Szybciej i szybciej, ale nie mogę jej dogonić. Szepcze:
- Niall ratuj…
Nie mogę. Nie daje rady. Wtedy to się dzieje ktoś mnie łapie za klatkę piersiową i odciąga od niej. Krzyczę:
- Niee….
- Niall, obudź się. Niall! – Otworzyłem oczy. Widziałem jej przerażenie i troskę.
- Annabel…
- Jestem tu…
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że ręce oplatające moją klatkę to delikatne dłonie Rudej. Chciała je zabrać, ale jej nie pozwoliłem. Chwyciłem jej rękę i przycisnąłem do mojej piersi. Ciekawy byłem jak zareaguje. Popatrzyła się najpierw na nasze dłonie, a później w moje oczy. Przybliżyła twarz do mojej i spytała:
- Co Ci się śniło?
- Że Cię straciłem…
- Straciłeś?
- Kocham Cię Annabel. Zawsze kochałem…
Zesztywniała.
- Ja… - Nie wiedziała co powiedzieć.
- Jeżeli nie jesteś gotowa ja poczekam. Do niczego Cię nie będę zmuszał, a jeżeli…
- Nie Niall, to nie oto chodzi. – Moją wypowiedź przerwał cichy szept Annabel.
- To o co?
- Też Cię kocham Niall… - Ja cię kręcę ona naprawdę to powiedziała?
- C… co?
- Kocham Cię Niall. Nie karz mi tego powtarzać.
Cała czerwona wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi. Rozwinąłem skrzydła i zacząłem się podnosić razem z Aną. Gdy już staliśmy naprzeciwko siebie zbliżyłem się do niej.
- Nawet nie wiesz ja się cieszę, że Ty też coś do mnie czujesz.
- Ja też. - Złapałem jej twarz w obie dłonie, a skrzydłami przytuliłem ją do własnego ciała. Zbliżyłem twarz do jej ust i spojrzałem w oczy.
- Mogę…? – Kiwnęła głową, a ja nie zastanawiając się dłużej delikatnie wpiłem się w jej usta. Od razu oddała pocałunek, ale to było tak delikatnie i niewinne, że prawie niewyczuwalnie. Znów byłem szczęśliwy ale już bardziej się nie da. Moje skrzydła świeciły blaskiem jakiego wcześniej nie wydziałem. Musiałem mrużyć oczy, żeby zobaczyć Annabel.

                                    * ANNABEL *

                      Ja cię kręcę. On naprawdę to zrobił. Pocałował mnie. Myślałam, że mu na mnie nie zależy, ale jednak się pomyliłam. Popatrzyłam w jego oczy, są naprawdę piękne. Jasne, niebieskie. Mają w sobie to coś co kocham. Nagle coś zaczęło świecić blaskiem. Niall zaczął mrużyć oczy. Zrobiłam to samo.
- Co się dzieje?!
- Nic, jestem szczęśliwy.
- Ale Twoje skrzydła świecą!
- Annabel właśnie to chce Ci pokazać… Ja jestem Gwiazda Polarną. Panem wszystkich Łez-Gwiazd.
- Ale jak to?
- Nie zastanawiałaś się nigdy nad tym, że nie dostałem zadania w wieku siedemnastu lat? Nie dziwiło się to, że zawsze gdy w Niebie pojawiają się nowe Anioły, ja znikam?
- Zastanawiało, ale Chris mówił, że zawsze wtedy wzywa Cię Rada.
- Między innymi tak jest, ale nie do końca. Bo widzisz, kiedy Anioły wynurzają się z bieli, ja po nie przychodzę i prowadzę przed Wielka Radę, tak jak… - Nie dałam mu skończyć.
- Tak jak to zdobiłeś ze mną i Chrisem.
- Tak…
Opuściłam głowę i spojrzałam w bok. Uniósł mój podbródek dwoma palcami. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.
- Annabel, co jest?
- Tęsknię za Chrisem… - Rozpłakałam się, sama nie wiem dlaczego i przylgnęłam do niego całym ciałem.
Dlaczego nie zatrzymał Nialla, gdy odlatywaliśmy?
Czy uznał, że tak będzie lepiej?
- Ana, co zrobisz gdy się tu zjawi?
- Ja… ja nie wiem. Trochę się boje.
- Nie bój się. Jestem tu i Cię nie zostawię, zresztą Christopher to twój brat. Nic Ci nie zrobi.
Stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego usta, chciałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi na to. Przytrzymał mnie blisko siebie i nie odrywając moich ust od jego zaczął mnie całować. Powoli i delikatnie jakbym była z kruchego ciasta. Pogłębiłam pocałunek chociaż dobrze widziałam, że nie umiem całować. Niallowi to chyba nie przeszkadzało, bo uśmiechnął się podczas pocałunku i wyszeptał:
- Kocham Cię Annabel…

- Ja ciebie też…

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

PIĘĆ

WYZNANIA

* NIALL *

            Leciałem nad chmurami niosąc śpiącą Annabel. Wiatr rozwiał jej włosy, a mokre od łez kosmyki poprzyklejał do twarzy. Dziwne uczucie. Mkniesz pośród obłoków i ni stąd, ni zowąd czujesz malutką dłoń przyciśniętą do swojej piersi. Bije od niej ciepło. Fantastyczne uczucie. Spojrzałem na Małą. Nie spała, patrzyła się na mnie swoimi dużymi zielonymi oczami.
- Uśmiechasz się… - Houston mamy problem…
- Już się wyspałaś?
- Tak… nie… nie wiem…
- Ha, Mała, zaraz będziemy na miejscu to się położysz i porządnie wyśpisz, bo coś strasznie kręcisz.
- Co?... Nie! Nie chcę tam lecieć… Chcę do Chrisa…
- Nie puszcze Cię do niego póki nie będę miał pewności, że jesteś bezpieczna.
- Dlaczego?
No weź jej teraz to tłumacz. Spojrzałem na nią znacząco, a gdy dotarło do niej, że Chris musi teraz pobyć sam, zaczerwieniła się i wtuliła w moje ramie.
- Wiesz, że też potrafię latać?
- Wiem…
- I jaki z tego wyciągasz wniosek?
- Że potrafić a umieć to dwie różne czynności.
Spochmurniała. Oj Niall, ale dałeś klapę. Do końca lotu już się nie odzywała. Gdy tylko dotarliśmy, ułożyła się wygodnie na puchu.
- Przepraszam… - Szepnąłem.
Uśmiechnęła się i utuliła skrzydłami dając znak, że rozmowę uważa za skończoną. Nie miałem zamiaru jej obrazić. Samo tak wyszło, zresztą prawdę mówiąc wcale nie miałem zamiaru jej wypuszczać z objęć.
            Położyłem się na wznak. Hm, chyba właśnie znalazłem jedyną rzecz przy której przeszkadzają mi moje skrzydła. Strasznie drapią gdy się na nich leży, a takie się wydają wygodne. Rozłożyłem je poziomo na obłoku tak abym się zmieścił między nimi. Patrzyłem w gwiazdy.  Gdy by nie to, że wiem jak powstają nazwałbym je nieskazitelnymi… ale nie mogę. Gwiazdy to potoczna nazwa łez w postaci krysztalików.
Powstają tylko wtedy kiedy chcą.
Pojawiają się tylko wtedy kiedy chcą.
Pozostają gdzie chcą.
Ale nie stwarzają się kiedy chcą.
To już zależy od nas.
Od Aniołów.
Kiedy płaczemy nasze niewytarte łzy wsiąkają w chmurę i jakimś magicznym sposobem znikają. Pojawiają się w wyższych piętrach nieba nad Niebiosami. I zaczynają świecić gdy jego właścicielowi znów jest przykro z powodu tej samej osoby, z tego samego zdarzenia. Ale tylko człowieka – I dzięki za to Bogu, bo przy Annabel dawno bym już stracił robotę. - Tak jest od tysięcy lat, a może i dłużej. No w końcu jest ich tam miliony… nie wiem dokładnie muszę sprawdzić w zapiskach. Tak jest to opisane. I tylko ja mam dostęp do tych danych. Jestem Gwiazdą Polarną. Panem wszystkich Łez-Gwiazd.
Wiem również, z własnego doświadczenia, że nie każda łza jest Łzą Smutku są też inne, a właściwie tylko jeden rodzaj – Łza Śmiechu. Różnią się tym, że z nich nie powstają Gwiazdy lecz Anioły. Tak samo jak pierwsze znikają w chmurze. Każda w innym czasie. No nie każda. Były takie dwie. Zupełnie inne. Zniknęły dwie na raz. Nie wiadomo kto je stworzył. Nie wiadomo kto je uronił. Do tych informacji nie mam dostępu. Wiem tylko, że są to moi najlepsi kumple. Christopher i Annabel. Bliźniacze Anioły. Powstałe z Bliźniaczych Łez. Pamiętam jakby to było wczoraj. Miałem 2 lata. Zostałem wezwany przez Wielką Radę. Też się ich bałem, ale nie jak Ruda. Jako młody i posłuszny Anioł stawiłem się przed Archaniołami z nadzieja, że nic złego nie zrobiłem.
- Niallu, masz już dwa lata… - dziękuje, że mi to uświadomiłeś Marcuse - … pora na to abyś poznał tajemnicę swego powstania.
- Zaraz… - kurcze – Proszę o wybaczenie, ale to chyba pomyłka mam jak Marcuse powiedziałeś dwa lata, a nie siedemnaście…
- To nie jest żadna pomyłka. Jesteś wybranym. Jednym Wybranym.
- Wybranym? Do czego? Dlaczego właśnie ja?
Wtedy pokazali mi zdjęcie Annabel. Skąd je mieli? Nie miałem pojęcia. Zakochałem się. Powiedzieli, że dokładnie za tydzień wyruszę na spotkanie jej. Ucieszyłem się. Byłem naprawdę szczęśliwy. Wtedy to się stało. Maje skrzydła zaczęły promieniować blaskiem. Nie takim zwykłym. Nie można się było na nie patrzeć, bo były tak jasne.
- Jesteś Gwiazdą Polarną, Panem wszystkich Łez-Gwiazd. Twoim obowiązkiem jest pilnowanie ich narodzin, a także ich śmierci.- Najważniejszy z Archaniołów – Arkady - posłaniec samego Boga wreszcie przemówił, dotąd cały czas milczał.
Nie wiedziałem co miałem mu odpowiedzieć, a tym bardziej co jest teraz moim obowiązkiem. Zaprowadzili mnie do biblioteki gdzie miałem wszystkie wskazówki, ale nie potrafiłem się skupić. Nie docierało do mnie kim jestem. Wiedziałem jedno – byłem zakochany.
Tydzień później gdy już wszystko wiedziałem wyruszyłem na spotkanie Annabel, niestety nie doczytałem przepowiedni i przegapiłem najważniejszą wiadomość. Kiedy ją znalazłem siedziała opatulona skrzydłami przez Chrisa, było to dla mnie nie małe zaskoczenie. Wtedy moje serce pękło. Chciałem z tam tond uciec ukryć się w obłokach i nigdy nie wychodzić. Lecz niedane mi to było. W tej samej chwili gdy myślałem o ucieczce Ana mnie zauważyła. Nie miałem wyjścia.
Dzisiaj cieszę się, że jest taka spostrzegawcza. Mam wspaniałego kumpla i dziewczynę… znaczy nie… nie dziewczynę tylko przyjaciółkę. Ona nie wie. Nie ma pojęcia, że się w niej podkochuje. Nikt się nie domyślił i niech tak zostanie. Pierwsza dowie się o tym Annabel. I może Chris, ale na pewno nie pozwolę, żeby była pierwszym tematem na plotki młodych Anielic. Mam tylko nadzieję, że ona mnie zechce. Co prawda to prawda ja mam 19 ona 17 lat…
Poczułem jak coś zahaczyło moje skrzydło. To Ana… Było jej zimno. Podniosłem się na łokciach, a ona wtedy w jednym momencie przytuliła się do mnie.
- Ana, wszystko w porządku?
Nie dostałem odpowiedziano - spała. Znów poczułem to niesamowite uczucie. Przytuliłem ją do siebie i objąłem nas oboje moimi skrzydłami. Teraz mogę zasnąć, a raczej czuwać, bo wystarczy, żebym lekko się do niej przytulił a mogę ją zabić.
Jest taka maleńka…
Moje skrzydła znów zaczęły promieniować blaskiem…

* CHRISTOPHER *

Poczułem czyjeś dłonie muskające moje skrzydła. Kurcze no, jest środek nocy, pełno gwiazd na niebie – swoją droga ciekawe jak powstają – a komuś się zachciało mnie budzić!
- Zły człowieku odejdź stąd i przyjdź rano…
- Przyszłam się zapytać czemu nie śpisz u siebie i gdzie jest Ana, ale jak rano to obudzę Cię z powrotem za 10 minut, bo już świta. – Suzanne…
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
- Prawdę mówiąc to miałam nadzieje spotkać tutaj Annabel, bo zawsze o tej porze już nie śpi.
- Tak to prawda… Też znasz ją na wylot…
- Jakbyś powiedział inaczej już byś sfruwał na dół.
- Ej, ej, ej nie zapędzaj się tak. Po pierwsze to nie jestem Annabel, że nie wiem do czego służą skrzydła. Po drugie jesteś jej najlepszą przyjaciółką więc masz do tego prawo. I wreszcie po trzecie dlatego, że jesteś również moją przyjaciółką pomożesz mi przeprosić Małą. Do wyboru do koloru, nie?
Sue chyba nie wiedziała co powiedzieć, bo siedziała z otwartą buzią i tylko co chwile mrugała powiekami.
- Po pierwsze, będziesz nią jak Ci zwiąże skrzydła. Po drugie no chyba, bo innej nie ma. I wreszcie po trzecie… Coś Ty jej zrobił?! Gdzie ona jest?! Dlaczego siedzisz tu z załamanymi skrzydłami i jej nie szukasz?! … - No… to … mamy problem.
Chwyciłem brunetkę w tali i zatkałem usta. Przytuliłem ją plecami do swojego torsu i na ucho powiedziałem jej prawie niedosłyszalnym szeptem:
- Uspokój się… nie krzycz tak… i pomyśl jak mam z powrotem zdobyć jej zaufanie.
Gwałtownie się od niej odsunąłem i zacząłem pogodnym głosem…
- Bo wiesz, nie mogę wpaść do Nialla, powiedzieć „Cześć Stary” wziąć Ane na ręce i po prostu odfrunąć… Chociaż bardzo bym tak chciał zrobić… Ona nie da mi się dotknąć…
- Co się tu wydarzyło? – Spytała drżącym głosem…
Sue - brunetka o lekko ciemnawej cerze i niebieskich oczach… zawsze mogę się jej zwierzyć jest jak najlepsza przyjaciółka, której nigdy nie powinienem mieć. To dobre dla dziewczyn… Co prawda to prawda cieszę się, że pomaga Annabel znaleźć prawdziwą siebie. I to nie dlatego, że odkąd ją zobaczyłem to się zakochałem… no dobra to jest drugi powód. Oczywiście jej tego nie powiedziałem ale Niall o tym wie… jako jedyny. Dziwne prawda? Nawet nie powiedziałem o tym własnej siostrze, a kumplowi tak…
- Martina… to się wydarzyło. – Spojrzałem na dziewczynę i widziałem, że nie tylko dla mnie i Rudej jest ona nieznośna… co ja wygaduje… jest wrogiem.
- Ale to nie jest główny powód sprawiający największy problem? – Czy ona zawsze musi wszystko wiedzieć?
Poczułem się jak mały chłopczyk w przedszkolu, który nie chce się przyznać do swojej winy. Spojrzałem na Anielice błagalny wzrokiem i usiadłem na obłoku. Dotknęła moich ramion, a mnie przeszły dreszcze. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy jak na mnie działa.
Opowiedziałem jej o tym c się wydarzyło dzisiejszego południa, a ona spijała każde słowo z moich ust. Jak skończyłem była zdezorientowana. Dziwne to było, a raczej nie podobne do niej. Zawsze uśmiechnięta i pomocna, ale nigdy taka jak teraz.
- Co masz zamiar teraz zrobić?
- Liczyłem, że Ty mi coś poradzisz… - Roześmiała się. Lubię gdy to robi.
- Najważniejsze to, to żebyś jej nie wystraszył lub nie uraził podczas przeprosin…
- Ychm, to wiem… coś jeszcze?- Spojrzała na mnie wzrokiem niosącym śmierć…
- No nie pacz tak na mnie.
- Będę, jeżeli sam zaraz czegoś nie wymyślisz.
- Myślałem, ale wszystkie sposoby nie wypalą, bo…- Urwałem.
- Bo…? – Kazała mi kontynuować.
- Bo się mnie boi, straciła moje zaufanie, nie pozwoli mi się dotknąć…
- To Ty musisz sprawić, żeby tak nie było…
- Już wiem…
Poderwałem się z miejsca ciągnąć za rękę Sue. Leciałem tak szybko, że nie była w stanie mnie dogonić. Wziąłem ja przed siebie i tak samo ja wcześniej przytuliłem plecami do mojej piersi.
- Kocham Cię… - Szepnąłem.
Odwróciła się gwałtownie z przerażenie wymalowanym na twarzy.
- Za co?
- Za to, że jesteś i mi pomagasz…
- Nic takiego nie zrobiłam.

- Tak Ci się tylko wdaje – powiedziałem Cicho i jak najdelikatniej musnąłem jej usta lecąc przez obłoki…