środa, 5 listopada 2014

SIEDEMNAŚCIE

PIERWSZE WRAŻENIE

* ANNABEL *

Wczorajszy dzień też był niesamowity. Zaczęło się od śniadania, podczas którego dostaliśmy ochrzan za to, że śpimy razem. Czy coś w ty złego? Rozpakowaliśmy swoje rzeczy do garderób i wyszliśmy się przejść po okolicy oczywiście za pozwoleniem Daniela. I co? I skończyło się na tym, że spóźniliśmy się na obiad, bo pomyliliśmy północ z południem. I również za to mieliśmy kazanie. Fajnie, nie? Żeby tradycji nie stało się za dość wygonił nas bez kolacji spać o godzinie 18, jaki z tego wniosek? Albo miał zły dzień, albo nas naprawdę nie trawi.
Dzisiaj.
Nie wiem kto wynalazł takie coś jak budzik, ale niech będzie przeklęty. Chrisa to będę musiała budzić własnoręcznie, bo na ten sygnał to on nawet palcem od nogi nie kiwnie. Ciekawe jak tam Daniel dzisiaj? Po umyciu się wzięłam torbę i zeszłam na dół. Gdyby nie to że na desce leżał w połowie skrojony chleb i ktoś zaczął kroić następną kromkę, ale nawet nie zdążył dojść do połowy bochenka i zostawił nuż w tym miejscu pomyślałabym, że za wcześnie wstałam. Poszłam do sypialni Chrisa i nie mogłam uwierzyć co tam zobaczyłam. Daniel leżał koło Chrisa, wtulony w jego prawy bok, miział mu klatkę piersiową i szeptał do ucha aby wstawał. Komiczny widok.
- Christopher, wstawaj… - Chyba sobie obiecał nie dawać za wygraną.
Oparłam się o framugę drzwi i patrzyłam na ta komedię. Jak jest to czemu nie korzystać i to jeszcze za darmo.
- Annabel daj mi pospać… - Prawie nie wybuchnęłam śmiechem.
- Później się wyśpisz… - Mówił dalej.
- No dobra już wstaję… - Pocałował go w nos i położył się na boku podpierając się na łokciu. Nadal miał zamknięte oczy.
- Jak ja Cię kocham Annabel… Ty to zawsze potrafisz sprawić, że z łóżka wstaję w dobrym humorze. – Nie mogłam wytrzymać. Wybuchnęłam śmiechem.

* CHRISTOPHER *

            Gdy usłyszałem śmiech, otworzyłem oczy. Przede mną leżał rozwalony na całym łóżku Daniel, a Annabel tarzała się ze śmiechu na dywanie. Gdy sobie uświadomiłem co jest, sam spadłe z łóżka i usłyszałem przewodnika:
- Myślę, że przekazanie tej wiadomości mam już z głowy… - po czym również zaczął się śmiać. Co za rodzinka…
- No wielkie dzięki… - powiedziałem tylko i poszedłem do łazienki.

* ANNABEL *

Nie mogłam się opanować.
- No wielkie dzięki… - powiedział Chris i poszedł do łazienki.
Spojrzeliśmy po sobie z Danielem i uśmiechnęliśmy się do siebie. Usiadłam na podłodze, żeby się opanować.
- Wiesz, że ja żartowałam z tym budzeniem jego… nie musiałeś go tak budzić…
- Ty mi to teraz mówisz? A ja się tak starałem… - Spojrzał na mnie jak na nie powiem kogo.
- No wiesz op… - Niedane mi było skończyć bo z łazienki wyszedł Chris w samych gaciach i poszedł do garderoby. Wyszedł z niej z ubraniami w rękach i z powrotem wszedł do łazienki.
Przez cały czas wodziliśmy za nim wzrokiem, a jak zamknął drzwi do wspomnianego wcześniej pomieszczenia zaczęliśmy się na powrót śmiać. Oj długo tego nie zapomnę…
- … opłacało mi się to. – Dokończyłam pomiędzy salwami śmiechu.
Zeszliśmy wszyscy na niedokończone przez Daniela śniadanie.
- Em… - Zaczął nasz opiekun. - Chciałbym was przeprosić za wczoraj… Byłem zdenerwowany, bo przysłali mi list ze szkoły, do której będziecie uczęszczać. Od razu mówię, że to nic złego, ale zmniejszyli mi po prostu liczbę godzin. Teraz mam jeszcze mniej niż pół etatu. – To źle…
- Przyjmujemy przeprosiny, każdy miewa złe dni. Jeżeli chodzi o prace to ja mogę coś znaleźć… - Zaczął Christopher.
- Nie, nie trzeba pieniędzy nie zarabiamy tak jak ludzie. Przysyła nam je Rada, ale wiecie wtedy byłoby wam troszkę łatwiej wykonać zadanie. – Przyznał Daniel.
- Nie każdy ma na skróty, więc i my nie będziemy, ale dziękujemy Ci za pomoc. – Chciałam go pocieszyć.
- Tak, to prawda…- Spojrzał na zegarek. – O mój Boże… to już ta godzina. Zbierać się dzieci musimy zdążyć tam na 7.45 najpóźniej, bo mam jeszcze dyżur przed lekcjami.
Zaczęliśmy się ubierać i wpakowywać do samochodu.
- Em, Daniel, a jak mamy mówić do Ciebie w szkole? – Spytał niepewnie Chris.
- Haha, jak chcecie, ale wolę po imieniu. Wszyscy uczniowie tak do mnie mówią. – Kurcze wyluzowany jest gostek.- Co macie pierwsze? – Sprawdziłam na planie lekcji. – Godzinę wychowawczą… Co to takiego jest? – Nie można jakoś prościej?
- To taka lekcja, która jest raz w tygodni. Wasz wychowawca mówi wam jakie macie zachowanie, co musicie zmienić i tak dalej. Dzisiaj to wy będziecie głównym tematem. Informuję was też, że waszym wychowawcą jest pan Lee. Chodzicie do klasy z Harrym… - Tu zrobił pauzę, jakby nie wiedział czy mam mówić dalej. Oby nie mów…- i resztą gangu. Więcej informacji dowiecie się od kolegów i koleżanek. Ile macie lekcji w ogóle?
- Pięć… - Powiedzieliśmy równo i prawie niedosłyszalnie. Że ja będę z nim chodzić do jednej klasy? Błagam, nie!
- To macie luz… - Odrzekł pogodnie Daniel. – Będę na was czekał w samochodzie jak skończycie lekcje. – No to jesteśmy na miejscu. Idziecie ze mną do pokoju nauczycielskiego, bo musicie poznać wychowawcę zanim was przedstawi klasę. – O mój Boże…! Zapowiadało się tak pięknie.
Wysiedliśmy z samochodu, a ja natychmiast podeszła do Christophera. Złapał mnie za rękę.
- Będzie dobrze. – Obiecał.
Rozległ się wielki huk. Cztery, czarne motocykle wjechały na szkolny parking. Zsiadło z nich osiem osób. Gang Stylesa. Wszystko działo się w spowolnionym tempie. Nie mogłam oddychać. Chris momentalnie przyciągnął mnie do siebie, jakby to coś miało pomóc. Wszyscy byli ubrani na czarno z srebrnymi ozdobami. Łańcuszki, kolczyki, naszyjniki i bransolety. Wszystko to błyszczało w słońcu. Styles popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Szybko odwróciłam wzrok. Nie mogła na to patrzeć.
- Chodźcie idziemy. – Powiedział szeptem Daniel i zmierzał w kierunku wejścia do szkoły.
Bądź błogosławiony!
- Annabel, chodź. – Rozkazał Chris.
- Nie mogę… - Wyszeptałam drżącym głosem.
- Musisz… przecież tu jestem. Nic Ci się nie stanie… - Próbował mnie pocieszyć.
- Nie stanie? – Zapytałam nie do końca wiedząc co mi powiedział. Wszystko docierało do mnie jakby zza mgły.
- Nie… - Pocałował mnie w czoło i przytulił. Wciągnęłam do płuc jego zapach. Jest taki inny. Tylko on tak pachnie. Zrobiłam krok, a potem jeszcze jeden i jeszcze dwa. Szłam na trzęsących się nogach, moja torbę niósł Chris… i przy okazji mnie…
- Super Ci poszło Annabel. Zaczekajcie tutaj pójdę po waszego wychowawcę. – Powiedział Daniel.
Gdy tylko znikł za drzwiami popatrzyłam na Chrisa.
- Dobrze się czujesz? – Zapytał.
Tak kurna. Czuję się świetnie. Nie widzisz?
- Tak, czemu pytasz?
- No nie wiem, jesteś cała blada. – Lekko się uśmiechnął.
- Zdaje Ci się.
- Dobra, mnie tu kitu nie wkręcaj, bo… - Przerwały u otwierające się drzwi.
- Rodzeństwo Johnson? – Zapytał mężczyzna, który ukazał się za nimi.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową jak na mnie popatrzył.
- Tak… - Potwierdził Chris.
- Nie jesteście do siebie podobni… Proszę za mną. – Jezu, co za gościu.
Zaprowadził nas do sali numer 211. Jej duża ta szkoła.
- Więc tak… Przedstawcie się… - Powiedział krótko.
- Christopher…
- Annabel…
- Jesteśmy bliźniaczym rodzeństwem… - Dokończył Chris.
- Tak mam to w papierach… - Powiedział kwaśno pan Lee – Ja nazywam się Matthew Lee, jestem waszym wychowawcą i nauczycielem biologii. Będziemy się widzieć jakieś dwa… no może trzy razy w tygodniu. Jakieś pytania? – Jakieś z milion.
- Każdy nauczyciel uczy nas jednego przedmiotu? – Zapytał Christopher.
- Tak. Poznacie swoich nauczycieli w tym tygodniu. Plan lekcji mam nadzieje macie. – Pokiwaliśmy głowami na tak.
- Wasze świadectwa z klasy pierwszej LO są wzorowe. Mam nadzieję, że takie wyniki będziecie osiągać również tutaj… Macie swoje oceny z tego roku...?- Popatrzyliśmy na niego nie wiedząc o co chodzi…
- Jest marzec, a rok szkolny rozpoczął się we wrześniu, więc pytam się czy macie swoje oceny ze wcześniejszych miesięcy? – Nie zdążyliśmy odpowiedzieć, a do sali wpadł Daniel.
- Zapomniałem wam dać wasze oceny… - Powiedział zakłopotany.
- Nic nie szkodzi… - Oznajmił Lee. Na nas to by się wydarł.
- Powodzenia w pierwszym dniu szkoły dzieciaki. – I wyszedł zostawiają nas z wychowawcą.
- Dobra mam wasze oceny. Zaraz wpiszę je do dziennika, ale… - Przerwał mu dzwoniący dzwonek. -… najpierw przedstawię was klasie. Ledwo skończył, a do sali wszedł Harry ze swoim Gangiem.

3 komentarze: